niedziela, 17 sierpnia 2014

1. Jesteśmy w anime!

   Siedziałam na podwórku i patrzyłam z leżaka na chmury, które zaczynały mieć wzory dokładnie takie jakie sobie obmyśliłam. Poprawiłam okulary i spojrzałam na piaskownicę, gdzie siedziały moje dwie przyjaciółki, które znałam od bardzo dawna. Pierwsza to Sara Bruk, jej ojciec jest z Ameryki, stąd to nazwisko. Ma krótkie brązowe włosy z czarnym pasemkiem i brązowe oczy. Zwykle chodzi w białej bluzeczce z zielonym liściem lilii wodnej i krótkich jeansowych spodenkach. Ma 15 lat, zabawna, uparta, przebojowa, odważna i wszędzie jej pełno. Druga to Ewelina Wars. Ma również 15 lat, ciemne blond włosy z bordowym pasemkiem, jasne piwne oczy i opaloną cerę. Najczęściej nosi fioletową cienką koszulę w biało-czerwoną kratkę pod nią ma biały ramiączek, krótkie materiałowe granatowe spodenki i obie dziewczyny mają japonki. Wars ma charakter pomieszany pomiędzy moim chłodnym, a gorącym jak u buntowniczej Sary.  Ja ma jasne blond włosy i niebieskie oczy. Często chodzę w czerwonej bluzce na jednym ramiączku z czarną różą wyszytą na prawej piersi, białe krótkie spodenki z brązowym cienkim paskiem. Na stopach zwykle mam albo białe adidasy, albo białe balerinki. Włosy mam związane w wysoki koński ogon patrząc na tą pogodę i mimo siedzenia na słońcu jestem blada.
- Pierwszy raz się spotykam, żeby chmury miały tak wyraźnie kształty.- Powiedziała Sara zerkając na niebo.
- No, co ty. Ty lepiej patrz, co ja odkryłam wczoraj.- To powiedziawszy Ewa wskazała na ich zamek z piasku, który teraz naprawdę go przypominał! ( Wcześniej to była kupka piasku.)
- Łał. Przydałaby się fosa.- Mruknęła Bruk i nagle woda otoczyła zamek od dołu.
- Czy tylko mnie to dziwi?- Spytała Ewa.
- Nie wpadajmy w panikę. To pewnie przez słońce mamy coś ze wzrokiem.- Powiedziałam spokojnie, po czym rozległ się przeraźliwie głośny huk od prawej strony domu.
- Idziemy!- Krzyknęłyśmy jednocześnie i pobiegłyśmy na około, aby uniknąć pokrzyw i starej obory( a jak inaczej postępują skończone wariatki?), która teraz była przerobiona na jakiś warsztat. Ta część ziemi należała, kiedy do mojej rodziny, ale została sprzedana, żebyśmy mogli zrobić remont w naszym domu. W każdym razie, kiedy stanęłyśmy na pagórku zobaczyłyśmy jak na środku ogrodu w rodzaju polany w powietrzu unosi się coś biało-niebieskiego w kształcie owalnym. Z niego wydostała się jakaś kobieta o czerwonych włosach i czarnych oczach. Ubrana w zieloną suknię ozdobioną pomarańczowymi freskami roślin.
- Kim jesteś?!- Krzyknęłam niezbyt pewna, czy mnie usłyszy, przez ten dudniący…. to coś! (Skąd mam wiedzieć, co to jest?! Nie jestem wróżbitką!)
- Proszę was o pomoc.- Z tymi słowami we trzy znalazłyśmy przed nią. Z blisko była straszniejsza. Blada cera, i bardzo chuda. Miała uśmiech na twarzy, ale dla mnie to było co najmniej dziwne i źle wróżące.
-Świat duchów was potrzebuje. Jesteście naszą nadzieją!- Powiedziała poważnie. Spojrzałyśmy na nią jakby rozum postradała.
- Ty myślisz, że ja ci w taką bajeczkę uwierzę?- Spytałam poirytowana. Jestem pewna, że ta głośno brzmiąca niby czarna dziura to tylko efekty specjalne.
- Jeśli myślisz, że kłamię, to powiedz mi kochana, skąd się wzięły wasze zdolności?- Spytała podnosząc na mnie jedną brew. Kobieta ma punkt.
- To wszystko się nam wydaje. Przebywałyśmy za długo na słońcu i nam odbija.- Powiedziała Ewa krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej wydawała się oszołomiona i zniesmaczona całym tym cyrkiem.
- Właśnie. Przecież nikt nie uwierzy w jakiś świat duchów czy czegoś tam.- Sara spojrzała sucho na czerwonowłosą stając obok ciemnej blondynki, a  nieufność od niej promieniowała na kilometr.
- Proszę! Musicie mi uwierzyć!... Jesteście nam potrzebne… Świat nie składa się z jednego wymiaru, są ich setki! Każdy jest inny. Wierzycie w duchy?- Spytała nagle patrząc na nas.
- Jakoś nie specjalnie.- Odpowiedziała szatynka z kwaśną miną.
- Tutaj nie ma duchów, one nie istnieją.- Dodała piwnooka parząc na mnie trochę nie pewnie.
- Dobrze skoro mi nie wierzycie, to może spróbuję wam to jakoś wyjaśnić, aby zmienić wasze zdanie.- Kobieta wydawała mówić do siebie, jednak spojrzała na nas.
- Mów. Słuchamy.- Mruknęłam. Nie ufałam jej, co nie zdziwiło moich przyjaciółek dla wielu osób byłam oschła.
- Jestem wyrocznią… Kimś podobnym do jasnowidza.- Wyjaśniła widząc nasze puste wyrazy twarzy.
- Nasz świat jest ze sobą połączony przez tak zwaną wirtualną linię. Wasze najciekawszy momenty życia są wyświetlane tam, a nasze tu.- Kontynuowała patrząc na nas czy aby nadążamy.
- Dobra światy połączone i w ogóle, ale po co ci my?? Nie jesteśmy bohaterkami nie potrafimy nic prócz małych sztuczek lub traceniu kontroli nad naszymi darami.- Przemówiła Ewa wyciągając słowa z moich ust.
- Powtórzę to jeszcze raz. Mojemu światu grozi zakłada! Gorsza niż Zik Asakura. Waszą misją jest pomóc nam… Jesteście wyjątkowe.- Mówiła czarnooka patrząc na nas błagalnie.
- Nie jesteśmy bohaterkami! Nie znamy cię! Jak możesz wymagać od nas, że nagle wszystko rzucimy i tak nagle za tobą pójdziemy? – Powiedziałam, a raczej wykrzyczałam oburzona i nie ufna.
- Ula… Dlaczego się tak bardzo mnie boisz?- Spytała delikatnie. Nie mogłam się do niej przekonać po prostu wiedziałam, że z tego wynikną jakieś problemy, ale chwila moment! Skąd ona zna moje imię?! Nie padło ono przez całą rozmowę!
- Nie rób takich wielkich oczu. Obserwowałam was od bardzo dawna. Każda z was ma moc, której nikt nie może wam odebrać. Mówiłam wam jestem wyrocznią, a to za mną to portal.- Mówiła przymilnie, aż chciałam zwrócić. Za to moje dwie przyjaciółki były zachwycone jej niby łagodnością i tą chorą troską.
- Nie wierzę.- Powiedziałam szczerze i bez owijania w bawełnę.
- Spójrz na chmury i wyobraź sobie coś.- Powiedziała Wyrocznia. Nie pewnie spojrzałam na nią, a później na moje koleżanki. Wyobraziłam sobie lwa ogromnego lwa. Usłyszałam „Łał” od trzech osób i sama spojrzałam w górę. Był tam ogromny lew ze skrzydłami, który po chwili zmaterializował się i sfrunął do nas. Był żółto-pomarańczowy z jasną czerwoną grzywą i jasnymi żółtymi skrzydłami. Oczy miał jasno fioletowe, podszedł do Ewy i jej oczy zmieniły się na ten sam kolor, a włosy miała bordowe.
- Mufasa.- Zachichotała nastolatka.
- Jak z Króla Lwa.- Powiedziała Sara z podekscytowaniem.
- To będzie mój… właśnie kto?- Spytała zmylona fioletooka, ale wyrocznia nic nie odpowiedziała. Wiedziałam, że coś knuje i wcale mi się to nie podobało, jednak byłam pod wrażeniem.
- To jest coś.- Powiedziałam z promiennym uśmiechem.
- Teraz ja!- Pisnęła nastolatka z czarnym pasemkiem. Rozluźniałam się nieco widząc moje spokojne koleżanki, znów zamknęłam oczy i tym razem wyobraziłam sobie syrenę. Wiatr się zerwał, a kobieta z ogonem wydawała się zjechać jak na zjeżdżalni z nieba, które było dla niej niczym morze. Zatrzymała się obok szatynki, która patrzyła na nią z uwielbieniem. Syrena miała  kasztanowe włosy, oczy niczym oszlifowane szmaragdy, cerę bladą a ogon zielony, za to stanik był fioletowy ozdobiony muszlami morskimi z różowym lub fioletowym dnem.
- Bardzo dobry wybór stróża.- Pochwaliła Bruk Wyrocznia nie wyjaśniając nawet do czego niby ten stróż nam się przyda i niby kim on jest.
- Moje imię jest Ariel. Jestem dumna, że mogę zostać twoim stróżem władco wody.- Powiedziała syrena z pełnym szacunkiem. Ostatnia zleciała do nas młoda kobieta około 20 lat, miała białe włosy związane w chiński kok, kimono połączone ze zbroją, a przy prawym boku miała przypięty miecz. Oczy miała srebrne, a cerę jasną. Stałam odrętwiała, nie wyobrażałam sobie jej. Chciałam słodkiego kiciusia, a nie kobietę w zbroi!
- Nazywam się Sakura Ming. Ostatnia z dynastii, ukrywana przez rodzinę, przed wrogami. Tajemnicza wojowniczka, której imienia nikt nie zna.- Powiedziała w skrócie kobieta. Jej głos był silny z połączony z czymś dziwnym. Wydawałoby się, że ktoś ją do tego zmusił, ale nie mogłam położyć na to palca.
- Ja jestem Ula. Miło cię poznać…. To, co? Zgodzisz się zostać moim stróżem?- Spytałam niepewnie.
- Oczywiście.- Przytaknęła entuzjastycznie. Jacie, jaka zmiana… Szybka jest i chyba podobna trochę do mnie i moich wahań nastrojowych.
- Jaką ja mam moc?- Spytałam z ciekawością przerywając cisze jaka panowała wokół nas.
 -Jesteś czarodziejką z mocą powietrza. Nikt nie opanował wszystkich pięciu żywiołów, za pamiętajcie to. Można tylko dwa.- Powiedziała poważnie kobieta. Jestem ciekawa po co nam to mówi, ale to chyba ważne.
- Zik Asakura, opanował gwiazdę jedności.- Powiedziałam z podniesionymi brwiami ignorując zdziwienie moich znajomych.
- Nikt nie jest w stanie opanować mocy gwiazdy jedności. To, co on posiadł jest maleńką cząstką mocy Gwiazdy. Wy trzy jesteście czarodziejkami. Prawowitymi strażniczkami mocy Gwiazdy Jedności. Jesteście jak siostry, stworzone przez nią i Króla Duchów…Przed wami były kapłanki, które zostały wybierane, ale to tylko pogarszało sprawę. Gwiazda i Król są rodzicami waszych mocy, jeżeli można by to tak ująć. Ja jestem wyrocznią, moim zadaniem jest pilnować, żeby w wszechświecie panował pokój i żebyście były bezpieczne…. Wasze stróże będą osobiście poinformowane przez Króla Duchów. Teraz zapraszam za mną!- Krzyknęła radośnie i dosłownie wykopała nas z MOJEGO podwórka wprost do jakiegoś portalu!!
     Wyleciałam pierwsza, a na mnie wpadła Sara, wgniatając mi kolano w miednicę, a potem Ewa przegniatając Bruk, która reszta ciała przy miażdżyła mi piersi. Moja reakcja była dość prosta do zgadnięcia.
- AŁA!!!!!!- Ryknęłam, a po czym nastąpił dość znany zwrot akcji.
- Złaźcie ze mnie!!- Wrzasnęłam dla odmiany i zepchnęłam przyjaciółki falą powietrza.
- Moja piersi! Moje ciało! Mój brzuch!- Piszczałam z bólu przy wstawaniu.
- Mogło być gorzej.- Wyszczerzyła się wyrocznia.
- Moje okulary!- Pisnęłam, kiedy nie wyczułam przedmiotu na moim nosie! Jęknęłam siadając na pobliski murek łapiąc się za głowę próbując się uspokoić. Swoją drogą, coś jakiś taki cienki i mały ten cały murek.
- Waszym zadaniem jest zjednoczyć drużynę, która ma pewne problemy, żeby sama się połączyć.- Mówiła czerwonowłosa, ale monolog przerwał jej jęk szatynki.
- Kim ja jestem żeby za wszystko cierpieć?- Płakała Sara masując swoje obolałe cztery litery.( Kiedy ją zepchnęłam zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią)
-  A tak tutaj nazywacie się Sarah Bruk, Ewa Wars i Megami Takahashi. Powodzenia dziewczyny.- Powiedziała na koniec i zniknęła w kłębach dymu.
- Wracam do domu!- Krzyknęłam i pobiegłam w stronę portalu, nagle zniknął, a ja dzięki Bogu zdążyłam się zatrzymać przed drzewem, w które omal nie wpadłam.
- Gdzie my jesteśmy?- Spytała Sarah siadając tam, gdzie wcześniej ja.
- Ty wiesz, że siedzisz na czyimś grobie?- Spytałam bez przekonania na minę przyjaciółki, która zaczęła się zmieć od zdziwionej przez złą do przerażonej.
- AA!! Usiadłam na jakimś trupie!!- Płakała piwnooka skacząc jak wariatka.
- Jesteśmy na cmentarzu.- Odparła z politowaniem Ewa.
- Straszne Wzgórze…. Pamiętacie to anime Król Szamanów??- Spytałam rozglądając się po okolicy.
- No, ba… Masz słabość do Tao.- Zarechotały, ja puściłam tą uwagę mimo uszu.
- Jesteśmy w tym anime.- Powiedziałam poważnie i ze stoickim spokojem.

- ŻE, CO???!!!!!!!!!!!!- Wrzasnęły z wytrzeszczem oczu.

                                                  Uwaga!!
  Cześć wszystkim! To mój nowy blog. Z ostatnim mam problem, by dodać nowe rozdziały, dla tego piszę ten. Nie zapomniałam o poprzednim nie myślcie sobie tak, ale pisanie dalszych rozdziałów jest trochę trudne, bo trochę namieszałam z tymi postaciami, więc na razie proszę czytajcie i komentujcie tego bloga. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz