Uwaga!!
Prosić o komentarze to już chyba nie będę bo czym bardziej proszę tym ich mniej =_=". No cóż takie moje szczęście, ale mam nadzieje, że się wam podoba. Blog trochę podobny do innych, ale uwierzcie zaskoczę was na koniec... Cóż przynajmniej mam taką chęć ;-) Miłego czytania życzę.
Jun ocknęła się po jakimś dłuższym czasie. Sarah i Ewa siedziały na oparciach fotela, a ja byłam w środku mocno ściskając rękojeść miecza. Normalna nastolatka zaczęłaby by piszczeć i skakać wokół nich, jednak ja wiedziałam, że Len wcale nie zawaha ściąć mi głowy jeśli zrobię zły ruch.
Prosić o komentarze to już chyba nie będę bo czym bardziej proszę tym ich mniej =_=". No cóż takie moje szczęście, ale mam nadzieje, że się wam podoba. Blog trochę podobny do innych, ale uwierzcie zaskoczę was na koniec... Cóż przynajmniej mam taką chęć ;-) Miłego czytania życzę.
Jun ocknęła się po jakimś dłuższym czasie. Sarah i Ewa siedziały na oparciach fotela, a ja byłam w środku mocno ściskając rękojeść miecza. Normalna nastolatka zaczęłaby by piszczeć i skakać wokół nich, jednak ja wiedziałam, że Len wcale nie zawaha ściąć mi głowy jeśli zrobię zły ruch.
- Lenny? Nie uwierzysz co mi się śniło. Przyprowadziłeś
tutaj trzy nastolatki, a one mówiły, że są z innego wymiaru haha!- Śmiała się
wesoło zielonowłosa, ale całą tą scenę przerwała Bruk chrząkając głośno, aby
zwrócić uwagę Chinki. Zamarła na nasz widok, jej dłoń odruchowo powędrowała do
lewego uda, gdzie miała talizmany doshi.
- Poczekaj!- Krzyknęłam spanikowana.
- Nie jesteśmy tu z własnej woli. Ktoś nas w to wrobił,
więc proszę daj mi wszystko wytłumaczyć.- Spojrzałam na nią z lekkim strachem
modląc się cicho, aby nie wysłuchała.
- Czekaj… Ja cię skądś znam.- Powiedziała zmieszana,
złotooki patrzył na nas tak jakby chciał nas zabić, ale nie powstrzymał swojej
siostry od szukania jakiegoś magazynu, którego doshi szukała pośród gazet na
stoliku. Sarah i Ewa patrzyły na nią jak na wariatkę, ale milczały pozwalając
mi mówić. Pewnie wyczuły, że od tej rozmowy zależy nasze życie.
- Ha! Znalazłam!- Krzyknęła z tryumfalnym uśmieszkiem,
wzdrygnęłyśmy się na jej wysoki głos i obserwowałyśmy z zaciekawieniem czego tak
szuka w tej nastoletniej gazecie pełnej plotek.
- Ty jesteś Megami, po lewej siedzi Sarah, a po prawej
Ewa.- Powiedziała wskazując na każdą z nas po kolei. Spojrzałam na nią nie
ufnie, ale skinęłam głową na potwierdzenie.
- Macie piętnaście lat i każda z was ma wyjątkowy dar…
Meg jest chorowita, ale inteligentna, Sarah to uśmiech zespołu, a Ewa
równoważy dwa przeciwne bieguny swoich
przyjaciółek.- Znów spojrzała na nas. Mi zabrakło słów. Nie byłam na to
przygotowana. Czy ona wyczytała to wszystko z tej gazety??
- Skąd macie o nas tyle informacji?- Syknęła piwnooka,
która za pewne nie oglądała tego anime i jak zwykle jest z nim w tyle skazując
nas na śmierć!
- Jak to skąd? Jesteście głównymi bohaterkami w
popularnej kreskówce! Patrzcie!- Rzuciła nam gazetę, którą złapała Ariel i
„rzuciła okiem” na to całe czasopismo.
- Ma rację. Patrzcie tu jest o nas wszystko! Macie
sześćdziesiąt cztery odcinki w których się poznajecie, i przyjaźnicie i każda z
was ukrywa swój dar walcząc z własnymi słabościami… Patrz Meg! Tu jest nawet
wasz wyjazd na basen!- Najpierw czułam jak cała krew kieruje się do moich
policzków po czym raptownie odpływa i fala stresu mnie zalewa.
- To znaczy, że nam wierzysz?- Spytała fioletooka patrząc
uważnie na obu Tao.
- Wiesz to dziwne, że kreskówka ożywa i nagle znajduje
się w naszym salonie.- Powiedział oschle fioletowłosy, od razu można było
zobaczyć, że nam nie wierzy.
- Tak? A nie dziwniejsze jest to, że nagle pojawia się na
twoim podwórku jakaś chora kobieta wmawia ci, że jesteś wybrańcem,- Mówiłam
coraz głośniej wstając z fotela i robiąc parę kroków bliżej rodzeństwa, aby
zobaczyli jak się z tym wszystkim czuje.
- Wkopuje się do portalu, zostawia z kwitkiem, później
jacyś idioci atakują cię dwa razy, a na koniec dowiadujesz się, że wylądowałeś
z świecie do którego jesteś połączony wirtualnie?!!- Wykrzyczałam wściekła,
zirytowana i wystraszona. Wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem nie wiedząc
jak zareagować na mój wybuch. Ja dyszałam próbując wyrównać oddech utrzymywałam
swój wzrok, czułam jak głowa mi pulsuje, tracę ostrość i znów leżałam nieprzytomna. Byłam taka słaba, jakby coś wysysało ze mnie energię. Słyszałam
krzyki, płacz, czułam narastający strach i zdenerwowanie wokół mnie. Głosy były
nade mną, ale nie mogłam ruszyć żadną częścią ciała. Wokół mnie panowała
ciemność, siły mnie opuszczały, aż w końcu nicość.
*Jun*
Widziałam jak
dziewczyna, którą przyniósł mój braciszek upada na ziemię po swoim wybuchu.
Widziałam w jej oczach zdenerwowanie, smutek, tęsknotę i strach. Nie wierzyłam,
że są z innego wymiaru, czy też z kreskówki. To było, jest i będzie nie
możliwe! Nikt nie uwierzy w takie bzdury, ale… Jej głos wiedziałam, że mówi
prawdę po prostu wiedziałam.
- Len dzwoń po karetkę.- Powiedziałam szybko do brata.
Wyrwał się z transu i wykonał szybko moja prośbę. Uklękłam obok blondynki
przewróciłam ją na plecy i próbowałam do niej dotrzeć, jej przyjaciółki stały
nad nami błagając ją by była w porządku, ale usłyszałam tylko jedno słowo
pochodzące od niej „ciemno”. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam krzyczeć.
Spanikowałam po raz pierwszy w życiu spanikowałam. Nigdy nie przejęłam się
nikim obcym, własna rodzina była dla mnie obca, a tu nagle mój braciszek wnosi
do naszego mieszkania jakąś dziewczynę, która wywołuje u mnie takie emocje.
Czułam się z nią podobnie jak czuję się z moim bratem. Kiedy wkroczyli wydawało
mi się, przez ułamek sekundy, że są dorośli. To musiało coś znaczyć.
- Meg! Megami ocknij się! Z nami jesteś bezpieczna
słyszysz? Nie ma się czego bać.- Po policzkach spływały mi łzy, ratownicy
zabrali ja na nosze wykrzykując coś o słabym tętnie. Pobiegłam z dziewczynami
do samochodu ponieważ lekarze zabrali mojego brata mówiąc, że potrzebują danych
na temat dziewczyny, a od trzech histeryczek niczego się nie dowiedzą.
- Nic jej nie będzie prawda?- Spytała się mnie bordowłosa
tuląc mocno do piersi swego stróża. Milczałam, nie wiedziałam co mam
odpowiedzieć. Po raz pierwszy tak się o kogoś bałam.
- Spokojnie. To pewnie nic groźnego… Wszystko będzie
dobrze. Uwierzcie w to.- Powiedział kobieta w chińskie zbroi. Po czym zniknęła.
- Skoro Sakura tak mówi to musi być prawda.- Powiedziała
syrena pewna tego co powiedziała.
- Skąd ta pewność?- Spytała szatynka próbując zdławić
szloch.
- Sakura po pierwszym połączeniu wytworzyła z Meg wieźć
podobnie jak my z wami. Wiemy kiedy życie naszych przyjaciół jest
zagrożone.- W milczeniu słuchałam
rozmowy pomiędzy duchem, a dwiema nastolatkami. Nie rozumiałam, jak oni mogą
sobie tak rozmawiać. Duchy to narzędzia nie przyjaciele! Wujek En nie może się
mylić!... Chyba, że… Nie! Jun, nie wolno ci zwątpić w rodzinę!” Zniszcz albo
zostaniesz zniszczony”! Siła bierze się ze strachu! Moc jest najważniejsza!...
A gdzie rodzina? Czy ona się liczy??
- Jun! Szybko musimy iść!- Krzyczały dziewczyny siedzący
z tyłu samochodu. Wyrwały mnie ze mojego zamyślenia, pod skoczyłam gwałtownie
na ich kolejne krzyki, ale wybiegłam z samochodu i zaprowadziłam ich tam gdzie
powinna leżeć teraz ich… przyjaciółka. Pielęgniarka w rejestracji skierowała
nas na drugie piętro, gdzie badano Megami. Len stał na holu oparty o ścianę
wyraźne skwaszony i zły jak osa.
- Badają ją. Za chwile przyjdzie jakaś kobieta wypytywać
was o jej wagę i wzrost.- Schował ręce do kieszeni krótkich spodenek i poszedł.
Mój wzrok odprowadził go do windy, gdzie zniknął za zamykającymi się srebrny
drzwiami. Nie wiem, co się kryje w umyśle mojego brata, lecz na pewno jest
zaciekawiony tą dziewczyną. Po chwili przyszła pielęgniarka i wypytywała się
Ewy… Tak Ewy o szczegóły na temat ich pacjentki.
- Dobrze. Proszę usiąść, lekarze są w trakcie badań.- Z
tym odeszła ignorując pytanie szatynki.
- Hej! Ile to będzie trwało?!- Krzyczała zirytowana, ale
kobieta w różowym fartuchu, o szarych nudnych oczach i ciemnych włosach w
średnim wieku odesłała ja z kwitkiem.
- Cierpliwości panienki. Ona z tego wyjdzie.- Powiedział
jakiś młodzieniec o białych luźno ułożonych włosach i krwistych oczach. Ubrany
cały na czarno w skurzany strój motocyklisty z czerwonym napisem na koszulce
„Krew jest mym żywiołem”. Podskoczyłam słysząc jego głos, a dodatkowy szok
miałam po zobaczeniu trupa. Facet wyglądał jak chodząca śmierć! Brakowało mu
tylko kaptura i kosy, jak Boga kocham!
- Skąd ta pewność?-Spytałam chłodno. Miałam co do tego
gościa złe przeczucia.
- Och uwierz mi dziecinko. Ja wiem więcej niż myślisz i
uwierz mi za jakiś czas będę waszą ostatnią deską ratunku.- Z tym odszedł.
Dosłownie sekundę kiedy opuścił piętro chirurgiczne wyszedł lekarz. Mężczyzna
około czterdziestu lat, łysy z czarnymi wąsami o ciemnych niebieskich oczach w
białym kitlu.
- Megami czuje się teraz lepiej. Podałem jej leki przeciw
bólowe. Duży stres obciążył jej organizm stąd pewnie te omdlenia, ale miała też
sporego guza na głowie, który przez pewien czas będzie jej dokuczał. Możecie
wejść, ale pacjentka śpi i proszę jej nie budzić. Sala 26.- Dodał kiwając głową
na pożegnanie, odpowiedziałyśmy tym samym gestem i szybkim krokiem poszłyśmy do
pokoju, w którym leżała blondynka. Weszłam pierwsza. Nastolatka spała, była
podłączona do wielu maszyn sprawdzających jej tętno, oddech, miała dwa motylki
do każdego podczepione po trzy kroplówki, w tym jakieś antybiotyki i inne leki.
- Dzięki Bogu nic ci nie jest.- Szepnęłam cicho widząc
jak jej skóra nie była już tak chorobliwie biała. Spała spokojnie, to
wystarczyło by mnie uspokoić, ale wtedy zobaczyłam jak wchodzi Ewa i wręcza mi
kopertę.
- Przekaż do Megami. My musimy odejść…- Chciała coś
dodać, ale nic nie powiedziała i wyszła. Położyłam kopertę na ubraniach
niebieskookiej i usiadłam obok niej na łóżku. Maszyny trochę szybciej zaczęły
piszczeć. Rozejrzałam się w obie, ze ktoś tu jest, ale nic, ani nikogo nie
było.
- Meg. Spokojnie, nic ci nie grozi.- Poklepałam ją
niezgrabnie po kolanie. Jej serce zwolniło, bo maszyny wróciły do prawidłowego
rytmu. Ta dziewczyna na pewno była wyjątkowo i była magnesem na kłopoty.
- Nie martw się młoda. Od dzisiaj będziemy najlepszymi
przyjaciółkami.- Nie wiem czemu tak powiedziałam, ale czułam się miło wiedząc,
że będę w końcu mogła z kimś porozmawiać, nie bojąc się, że zaraz włoży mi
sztylet w serce.
* Megami*
Słyszałam głosy,
było ich wiele, nie znałam ich. Bałam się! Moje ciało było zdrętwiałe, nic nie
czułam, nie mogłam się ruszyć. Chciało mi się płakać. „Niech ktoś mi pomoże” Krzyczałam, ale nikt nie odpowiadał,
ciemność, pustka, zimno. To wszystko było takie straszne. Byłam sama nikogo nie
było w tej pustce, żadnego światła niczego. Po chwili poczułam ciepło, straszne
i obce głosy zniknęły, pojawiło się światło i moja pamięć znów się tu urwała.
Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Wokół mnie było pełno maszyn, które
głośno piszczały. Był chyba wschód słońca, bo w pokoju nie było ciemno, ale też
nie było specjalnie jasno. Obok mnie coś się poruszyło. Odruchowo nabrałam
powietrza, ale tym „złym kimś” okazała się śpiąca Jun. Siedziała na krześle
głowę miała ułożoną na skrzyżowanych rękach, ale jedną mnie trzymała. Byłam
zdziwiona jej zachowaniem. Nie myślałam, że taka będzie cóż nie na początku.
- Ewa? Sarah??- Spytałam cicho rozglądając się za moimi
przyjaciółkami. Połowę kroplówek miałam odłączoną, bo chyba te całe „motylki”
miałam na dwóch rękach, a teraz mam na jednej. Niestety nie miałam nikogo, aby
się wypytać o to, co się stało. Tao spała i nie mogłam jej obudzić. Powinna
jeszcze odpocząć, ale tamte dwie mogłyby się wreszcie tu pojawić!
- Och, księżniczka się już ocknęła.- Powiedział chłodno
złotooki zamykając za sobą drzwi. Był trochę poharatany… Cholera! Walczył z Yoh
po raz drugi by go zniszczyć!
- I jak poszła walka?- Spytałam widząc jak ogień
wściekłości tli się w jego oczach.
- Może gdybyś nie koncertował się na jednym celu byłoby
ci łatwiej. Wiem co myślisz. Jakaś wariatka nie będzie mi mówiła co mam robić,
ale spójrz na to w ten sposób. Yoh walczy z Amidamaru jako drużyna. Duch ma
swobodę i w ten sposób Asakura może mieć oczy wokół głowy blokując twój każdy
atak.- Tao patrzył na mnie, był zły, ale słuchał.
- Czy z każdej walki wyciągasz jakieś lekcje? Czy
walczysz na ślepo?- Spytałam cicho, prychnął w odpowiedzi. Wypuściłam cicho
powietrze próbując skupić się na jego problemie.
- Wykorzystujesz ducha jako narzędzie. Tego cię nauczono.
Yoh walczy z duchem jako drużyna. Jeżeli chcesz z nim wygrać musisz dowiedzieć
jakie są jego słabe punkty, a nie do wiesz się tego, jeśli nie spróbujesz
walczyć w podobny sposób. Logiczne nie?- Spytałam próbując usiąść nieco wyżej.
- Wiesz kto wygra?- Spytał patrząc na mnie poważnie.
- Są różne teorie, jednak koniec nie będzie dla nikogo dobry.-
Powiedziałam wiedząc, że turniej się za kończy na czas nie określony, Zik
zginie, ale krzywda i ból jaki wyrządził nie zniknie.
- Będę cię trenować, a ty pomożesz mi wygrać.- Powiedział
pomagając mi usiąść.
- Obiecasz mi, że nie zabijesz nikogo do czasu walk
szamańskich?- Spytałam wiedząc o Nichromie i Chromie… Może jeśli Chrom przeżyje,
Nichrom nie dołączy do Zika i będą mieli o dwóch członków rady więcej do pomocy.
- Co?- Spytał oburzony, to naprawdę cud, że Jun ciągle
śpi.
- Obiecaj, że nikogo nie zabijesz dopóki nie będziesz
oficjalnie w walkach szamańskich…. Nie zabijaj swego egzaminatora, tylko o to
cię proszę.- Myślał nad tym. Wydawał się zdziwiony, wstrząśnięty, skołowany i
zirytowany moim zachowaniem i prośbami, ale myślał.
- Na każde walki będziesz chodzić ze mną i powiesz mi
kogo konkretnego mam nie zabijać.- Powiedział stawiając jako takie ultimatum.
- Umowa stoi.- Powiedziałam wyraźnie zrelaksowana, ale to
nie trwało długo.
- Len… Co ja tu właściwie robię i gdzie są moje
koleżanki?- Spytałam niepewnie. Spojrzał na mnie ostro jakbym sugerowała, że to
on maczał w tym palce choć się nie zdziwię jeśli tak by było.
- Zemdlałaś, Jun siedziała przy tobie całą noc… Naprawdę
jesteś dziwna. Moja siostra nie lubi nikogo.- Dostrzegłam na jego twarzy lekki
grymas.
- Nie lubi nikogo prócz ciebie?- Spytałam słodkim głosem.
Wymamrotał jakieś obelgi na starszą Tao, co potwierdziło moje podejrzenia i
informacje.
- Mój brat sam chciał się malować i ubierać w sukienki.-
Zachichotałam gdy zobaczyłam jego oburzony wyraz twarzy.
- Megami! Nie śpisz! Co za ulga! Doktorze!!!!!!!!-
Wrzasnęła zielonowłosa na cały szpital, w ciągu minuty byłam odłączona od
maszynerii i kroplówek, aby utknąć na monologu doktora.
- Masz jeść dużo warzyw i owoców. Jesteś biała jak
papier! Powinnaś też przebywać więcej na słońcu, za godzinę zbadamy ci wzrok, i
tu są tabletki jak panienka prosiła. Tarczyca to nie przelewki młoda damo.-
Nawijał łysy doktorek ja przejechałam sobie ręką po twarzy nie mogąc znieść tej
gadaniny, za to Jun tryskała przy tym doktorku i coś mi mówi, że się z nim
znała, bo załatwiła mi tych tabletek chyba z pięć skrzyń!
- Wiem, mam też Hashimoto, słabe żyły, jestem mało
odporna, mam nadwagę tak, tak wiem to.- Syknęłam ostro gdy zobaczyłam dwie
pielęgniarki, które miały stanowczo za dużo igieł na tych stolikach co je
wiozły.
- Nadwagę?!! Chyba niedowagę!- Wrzasnął na mnie lekarz aż
podskoczyłam.
- Co?- Spytałam tępo, chyba wrzask Jun uszkodził mi
bębenki, bo doktor właśnie powiedział mi coś absurdalnego.
- Masz niedowagę!- Znów
krzyknął, zaczęłam się śmiać. Śmiałam się tak mocno, że łzy spływały mi
po policzkach.
- Dlaczego się tak śmiejesz?- Spytał fioletowłosy nie
ukrywając swego poirytowania zbyt dużym tłumem i moim dziecinnym zachowaniem.
- Mam 162 wzrostu i ważę około 50 kilo. Czy pan robi ze
mnie wariatkę?- Mój głos był wesoły, ale oczy zimne i twarde niczym stal.
Niebieskooki mężczyzna pocił się z nerwów, pielęgniarka w średnim wieku
pofarbowana na rudo o szarych nudnych oczach zaciekle wertowała jakiś
segregator.
- Tu pisze, że masz… metr siedemdziesiąt i czterdzieści
kilo.- Płakał lekarz czytając informacje jakie miał wypisane na kartce.
- Czy ja ci wyglądam na anorektyczkę?... Ile ja tu leżę?-
Spytałam nagle, Jun zapłakana zaczęła mnie zgniatać lamentując o jakiś
kucharzach i rodzinach, które powinny być w więzieniu.
- Noc.- Odpowiedział mi Tao odrywając ode mnie swoja
zapłakaną siostrę.
- Myśli pan, że w jedna noc urosłam osiem centymetrów i
zgubiłam 10 kilo?- Spytałam oschle i dość ironicznie. O matko znów moje zmiany
nastroju!
- Idziemy cię zmierzyć, zważyć, sprawdzić tętno i
przepisać szampon na to siano. Dziecko to nie włosy.- Mówiła pielęgniarka,
która nie była szczupła ona była dosłownie chodzącym kościotrupem opalonym na
brązowo! Siwawe włosy i mętne zielone oczy ubrana w zielony strój
pielęgniarski. Ruchem ręki wywiałam ich po za salę, rodzeństwo Tao patrzyło
zszokowane z otwartymi szczękami opadniętymi do podłogi na zjawisko jakie przed
chwila miało miejsce.
- Więc mówiła prawdę.- Odezwała się wciąż zszokowana
zielonowłosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz