Dzień ja co dzień. Lekcje dłużyły mi się
nieskończenie, nie rozumiałem czemu ci ludzie tak wolno wszystko robią, ja już
cały dział z matematyki mam zrobiony. Nauczycielka już nawet na mnie nie patrzy
kiedy na jej lekcji wyciągam zeszyt od innego przedmiotu i odrabiam pracę
domową, którą mi zadano z poprzedniej lekcji. Megami wydaje się łapać wszystko
bardzo szybko, ale jej sposób robienia jest wolny i ostrożny. Nie popełnia
przez to zbyt dużo błędów, ale dobija mnie to, że zawsze wszystko robimy tak
dokładnie, opisowo i starannie.
- Megami! Czy
możesz proszę podać wzór do tego zadania?- Spytała nasza nauczycielka, której
imię jest mi zbędne do życia. Grunt, że kobieta była niska, puszysta, czarne
włosy zawsze miała związane w kok, a zielone oczy wyglądały jak czarne kropki
zza jej okularów, które kształt miały owalny i były grubości centymetra.
Codziennie miała na sobie prostą żółtą sukienkę do kostek, czerwone koturny,
dzięki którym mogła spojrzeć mi prosto w oczy. Czasem się zdarzyło, że do swej
sukni miała jakąś kolorową narzutę. Wszędzie ją znajdę wystarczy, że powiem
pani w żółtej sukience, każdy wie o kogo chodzi. Meg spojrzała na tablicę po
czym podała trzy wzory wyjaśniając po kolei dlaczego trzy. Dla mnie by
wystarczyła odpowiedź „nie umiem inaczej”
lub „ Jestem zbyt głupia, żeby
wykorzystać jeden wzór”, jednak to tylko moje odczucie, nasza nauczycielka
była zachwycona jej tłumaczeniem. Nie rozumiem tych kobiet! Księżniczka jest tu
ledwo od tygodnia, a nauczyciele zachwycają się nią, jakby była jakąś boginią,
czy coś. Jeszcze mogę zrozumieć panie, one mają pokrętne rozumowanie, ale z
jakiej to niby racji, że mój nauczyciel od wychowania fizycznego interesuje się
MOJĄ przyjaciółką, która w kosza nie umie grać, do siatkówki ma za delikatne
dłonie, a w piłkę ręczną… cóż w tym jednym jest całkiem dobra. Do tego wszyscy
chłopacy się za nią oglądają jakby była jakąś miss, a ona nic! „
Ktoś tu jest zazdrosny!” Nie jestem! Odczep się! „Jasne już milczę. Tylko
pamiętaj, że masz dzisiaj z nią randkę” Głupie sumienie! Z mojej krainy
wyobraźni wyciągnęła mnie blondynka szturchając mnie łokciem.
- Zapomniałeś
pracy na plastykę.- Mruknęła wręczając mi jakąś kartkę papieru na której był…
Narysowany dom? Wśród gór i drzew… To było… kolorowe.
- Mieliśmy
narysować nasz dom snów…- Wyjaśniła cicho, żeby nauczycielka nas nie złapała.
Tak racja reputacja wzorowej uczennicy się kłania.
- Wiesz ja bym
wolał domek na plaży.- Syknąłem równie cicho udając oburzonego. Dała mi chyba z
dziesięć podobnych prac każda wykonana inną metodą. Jakiś domek w lesie, willa
na plaży, domek na tle gór… Ile tego by nie było jej rysunek przykuł moją uwagę
najbardziej. Wyglądało to jak mieszkanie, małe w stylu… chyba angielskim, na
tapczanie leżało coś koto podobne, a nad jakimiś trzema postaciami wisiał napis
„ Tak gdzie my tam i dom”. Wiem, ze jedną z trzech osób była Jun.( Rozpoznałem
ją po zielonych włosach.) Inną była pewnie Meg, a co do trzeciej… To chyba
byłem ja. Kto inny ma złote oczy? Nie zdążyłem się jej zapytać, bo gdy zadzwonił
dzwonek spakowała wszystkie swoje rysunki oprócz tego domku z górami i lasem,
który schowałem od razu. Przypominał mi… Dom jaki miałem kiedy byłem małym
dzieckiem. Następna była plastyka. Ósma lekcja i nareszcie wolne.
- Napisałeś to
wypracowanie na Japoński?- Spytała kiedy szliśmy do następnej klasy. Była
dziwna, jedyna dziewczyna z klasy, która bez problemów ze mną rozmawiała,
kłóciła i chodziła za mną jak cień. Nikt nie ważył się do nas podejść cóż nie
na próżno się mnie boją. Kilka bójek, wizyt w szpitalu, strach do końca życia
murowany.
- Tak, na temat
rewolucji francuskiej, a ty?- Spytałem już cóż z przyzwyczajenia. Wbrew moim
przekonaniom, miło było mieć kogoś z kim można było porozmawiać.
- Ja wybrałam
temat o ochronie niedźwiedzi brunatnych.- Uśmiechnęła się szeroko. Daj jej
wolną rękę, a cały świat zarazi tą swoją miłością do puszystych zwierzaków, ale
gdy zobaczy pająka to wrzeszczy „AA! Potwór! Len zabij go!” Po czym jest akcja
„ Len! Jak mogłeś go zabić?!” I się obraża na mnie, za to, że nie chciało mi
się brudzić rąk i tracić czasu na wyrzucenie jakiegoś okrucha przez okno.
- Oryginalne.-
Spojrzałem na nią kątek oka, ten głupi zadowolony uśmiech się jej jedynie
poszerzył.
- Prawda?
Wiedziałeś, że niedźwiedzie są bardzo mądre i odczuwają wiele emocji podobnie
jak ludzie?- Zaprzeczyłem ruchem głowy gryząc się w język by znów jej nie
urazić. Nauczyła mnie dość sporo o walce z duchem jako drużyna i chyba będę
wstanie pokonać Yoh w następnej walce, dzięki niej. Na plastyce pani zebrała
nasze obie prace, ponieważ nasza pani od japońskiego jest chora i przez tydzień
pani od plastyki będzie ją zastępować. Zadała nam kolejną pracę do namalowania
i zadzwonił dzwonek wyrywając nas, a raczej mnie z tej udręki. Takahashi
kochała nic nie robić na lekcjach.
Kiedy wyszliśmy ze szkoły poszliśmy do
kina. Ostatni raz poszedłem z nią do kina! Wrobiła mnie w jakiś romans i do
tego płakała połowę filmu. W życiu nie widziałem gorszego badziewia, tego nawet
filmem nazwać nie było można!
- Podobał ci
się?- Spytała na koniec dmuchając nos. Weź tu nawrzeszcz na zapłakaną
dziewczynę!
- Jasne. Jeszcze
kiedyś będzie trzeba to powtórzyć.- Co ja wygaduje?! Nigdy nie będę chciał tego
powtórzyć!
- Naprawdę? Len
jesteś najlepszy! Za rok wychodzi druga część!- Skała obok mnie jakby patrzyła
na świat przez różowe okulary.
- Zjemy coś?-
Spytałem chcąc zmienić temat za wszelką cenę. Udało mi się!
- Tak! Później
kupimy składniki na babeczki. Znalazłam w moich papierach przepis na babeczki z
niespodzianką.- Nawijała jak najęta, cóż przynajmniej nie był to ten
beznadziejny film o miłościach wampirów.
- Usiądź tutaj
ja za chwilę przyjdę.- Z tym wszedłem do restauracji od czasu do czasu patrząc,
czy aby ta księżniczka mi nie uciekła.
*Megami*
Siedziałam grzecznie przy stoliku na dworze.
Restauracja o dziwo była w parku, więc było przyjemnie. Nie wiedziałam, że Tao
będzie zadowolony z tego filmu, spodziewałem się, że w połowie wyjdzie i mnie
ochrzani za to, że go w to wpakowałam lub wyjdzie razem ze mną i wtedy na mnie
nawrzeszczy.
- Megami!-
Odwróciłam się słysząc moje imię. Podbiegł do mnie… Yoh??
- Czy my się
znamy?- Spytałam kiedy szatyn zatrzymał się przy barierce, przy której
siedziałam.
- Och nie!
Jestem Yoh! Spotkałem twoją przyjaciółkę Sarah. Mówiła, że mam cię koniecznie
poznać.- Uśmiechał się szeroko. Był zachwycony w swoim małym świecie, szkoda
tylko, że naraża w tym momencie moje życie!
- Przepraszam
cię Yoh, ale… mam randkę! Tak właśnie, wiesz mój chłopak jest bardzo zazdrosny.
Spotkamy się kiedy indziej dobrze?- Spytałam błagając, żeby Tao go nie zauważył.
- Dobra.
Spotkamy się jeszcze!- Krzyknął i odbiegł.
- Randka?-
Spytała się mnie sceptycznie Sakura w postaci różowej kulki z kitkiem
lewitowała nad moim prawym ramieniem.
- Co miałam
powiedzieć, żeby go spławić? Z resztą na szali było ustawione moje życie.-
Powiedziałam oburzona. Gdyby mogła wzruszyłaby ramionami, ale zmrużyła na mnie
oczy po czym zniknęła.
- Zamówiłem pizzę,
bo pałeczkami to chyba cię jeszcze nie nauczyłem jeść.- Zaśmiałam się nerwowo
pamiętaj jego próbę uczenia mnie jedzenia tymi dwoma patykami.
- Ktoś tu był?-
Spytał chłodno dostrzegając ślady butów przy barierce.
- Jakiś dziwak.-
Odpowiedziałam w sumie zgodnie z prawdą, Asakura jest dziwny i to do kwadratu.
- Mów dalej.-
Ponaglił mnie chcąc wiedzieć każdy szczegół.
- Ach, heh
trochę dziwna sytuacja, myślał, że mnie znał i w ogóle, ale powiedziałam, że
przyjaciel zazdrośnik jest w środku i jak go zobaczy, to wyśle go do szpitala.-
Śmiałam się nerwowo. Nienawidzę mu ściemniać, on jest… straszny kiedy patrzy na
mnie i mówi, że kłamię i mam mu powiedzieć prawdę. Codziennie mam z nim takie
sytuacje, ale dzisiaj to miałam ochotę uciekać.
- Mów prawdę.-
Syknął, no weź mu powiedz prawdę, że jego wróg przyszedł do mnie zagadać, bo
wysłała go moja przyjaciółka, a ja mądra palnęłam, że jestem na randce z
chłopakiem, który jest chory na wściekliznę.
- No bo… Asakura
tu był.- Mruknęłam unikając jego stalowego wzroku.
- Czego chciał?-
Warknął, tracił nad sobą kontrolę nawet nie musiałam na niego spojrzeć, żeby to
wiedzieć.
- Poznał moją
przyjaciółkę, która kazała mu mnie spotkać.- Skąd mam wiedzieć czego ten idiota
chciał? Nie jestem wróżbitką, czy czymś tam, co przyszłość przepowiada.
- Ale go odprawiłam
mówiąc, że jestem z kimś umówiona!- Pisnęłam szybko zamykając mocno oczy.
- Meg idź umyj
twarz.- Spojrzałam na mojego ducha i szybko poszłam do łazienki ochłonąć od
całego strachu i stresu.
- Powiedziała,
że jest na randce z chłopakiem panie ciekawski.- Powiedziała białowłosa
polerując sobie paznokcie jakąś chustką, którą wyciągnęła z rękawa.
- Mówiłem
mistrzu, ze to randka.- Uśmiechnął się wesoło Bason, ale jego pan nie
kontaktował ze światem.
Kiedy wróciłam przyszło zamówienie. Złotooki
patrzył na mnie, jakbym była duchem czy czymś podobnym. Mój stróż z drugiej
strony był dziwnie zadowolony.
- Coś mnie ominęło?-
Spytałam marszcząc lekko brwi czując, że padło kilka niepotrzebnych słów miedzy
tą dwójką.
- Nie!- Krzyknął
zbyt nagle szaman. Spojrzałam na nie niego nie ufnie. Coś mu powiedziała, był
nerwowy i unikał mojego wzroku. Na pewno padło o kilka słów za dużo.
- Skoro tak
mówisz.- Przytaknęłam na odczepnego. Nic z niego i tak nie wyciągnę jest zbyt
nerwowy. Po czym to poznałam? Otóż zaczął mi mówić o pogodzie. ==” Rozumiecie???
POGODZIE!! Osobiście chyba wolałam, kiedy był wściekły i chciał mnie zabić
wzrokiem. Zjedliśmy niezdrowy obiad i ruszyliśmy do domu. Minęło z dziesięć dni
od mojego pojawienia się w tym świecie. Jestem ciekawa, co ta wyrocznia
wykombinowała w naszym wymiarze, żeby zatuszować naszą nie obecność.
- Panienko
Megami? Dlaczego nic nie mówisz?- Bason zapytał mnie ledwo słyszalnie pewnie z
obawy przed swoim mistrzem.
- Nie martw się.
Wkrótce się przekonasz, że Lenowi na tobie zależy… Zapamiętaj moje słowa.-
Spojrzałam na niego uważnie grożąc lekko palcem. Jego wyraz twarzy był
bezcenny! Zaczęłam się śmiać, wtedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Czerwone
krótkie włosy i ciemne mętne zielone oczy. Ubrana w jakieś skąpe ubranie z
ogromnym dekoltem na prawie płaską klatkę piersiową. Była lekko opalona i miała
chyba koło trzynastu lat.
- Uważaj jak
chodzisz staruszko!- Krzyknęła plując mi jednocześnie w twarz. Otarłam jej
ślinę z moich policzków rękawem i spojrzałam na nią ostro.
- Przepraszam?-
Spytałam chłodno, Len stał jak wryty patrząc pomiędzy nami jakby bojąc się wkroczyć.(
I czemu mi się dziwisz?!! Jesteś niebezpieczna! Dop. Lena)
- Przyjmuje
twoje przeprosiny. Teraz zejdź mi z drogi laluniu.- Powiedziała arogancko
dziewczyna niższa ode mnie o jakąś głowę.
- Kochanie,
chyba nie wiesz z kim rozmawiasz.- Syknęłam kiedy wiatr się zerwał, a mnie
otoczyła mroczna aura. Piszcząc zaczęła się cofać, aż potknęłam się o jakiś
kamyk i upadła na swe nie okryte siedzenie.- Kim jesteś?- Wyjąkała, kiedy
podeszłam do niej unosząc się w powietrzu.
- Twoim
koszmarem.- Odpowiedziałam chłodno. Niestety moja nauczka się na tym skończyła,
bo czerwonowłosa uciekła tak szybko, że za nią unosił się tylko kurz.
- I po zabawie.-
Burknęłam kierując się do mieszkania Tao w raz z fioletowłosym, który przez pewien okres czasu trzymał się za
mną.
- Boisz się mnie?-
Spytałam zdziwiona, to jego powinno się bać. Ja w ogóle nie jestem straszna.
- Nie! Niby
czemu mam się bać jakieś kobiety?- Obruszył się i mnie wyprzedził nadymając policzki
i ignorując chichoty duchów.
- Nie jestem
jakąś tam kobietą!- Krzyczałam rozpoczynając kolejną kłótnię, która była dla
nas już rutyną.
- Och stare
małżeństwo się pojawiło.- Przywitał nas Lee ze swoim złośliwym uśmieszkiem.
- Zamknij się!-
Krzyknęli się wściekli.
- Kto zaczął tym
razem?- Spytała zrezygnowana Jun wychodząc nam na powitanie, a w dłoniach
trzymała mokry talerz, który wycierała jakąś białą ścierką.
- To ON/ONA!!-
Wrzasnęliśmy jednocześnie i warcząc ruszyliśmy do swoich pokoi trzaskając
drzwiami. Tak rutyna, zaczyna się nam objawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz