poniedziałek, 25 sierpnia 2014

5. Rutyna


    Dzień ja co dzień. Lekcje dłużyły mi się nieskończenie, nie rozumiałem czemu ci ludzie tak wolno wszystko robią, ja już cały dział z matematyki mam zrobiony. Nauczycielka już nawet na mnie nie patrzy kiedy na jej lekcji wyciągam zeszyt od innego przedmiotu i odrabiam pracę domową, którą mi zadano z poprzedniej lekcji. Megami wydaje się łapać wszystko bardzo szybko, ale jej sposób robienia jest wolny i ostrożny. Nie popełnia przez to zbyt dużo błędów, ale dobija mnie to, że zawsze wszystko robimy tak dokładnie, opisowo i starannie.
- Megami! Czy możesz proszę podać wzór do tego zadania?- Spytała nasza nauczycielka, której imię jest mi zbędne do życia. Grunt, że kobieta była niska, puszysta, czarne włosy zawsze miała związane w kok, a zielone oczy wyglądały jak czarne kropki zza jej okularów, które kształt miały owalny i były grubości centymetra. Codziennie miała na sobie prostą żółtą sukienkę do kostek, czerwone koturny, dzięki którym mogła spojrzeć mi prosto w oczy. Czasem się zdarzyło, że do swej sukni miała jakąś kolorową narzutę. Wszędzie ją znajdę wystarczy, że powiem pani w żółtej sukience, każdy wie o kogo chodzi. Meg spojrzała na tablicę po czym podała trzy wzory wyjaśniając po kolei dlaczego trzy. Dla mnie by wystarczyła odpowiedź „nie umiem inaczej” lub „ Jestem zbyt głupia, żeby wykorzystać jeden wzór”, jednak to tylko moje odczucie, nasza nauczycielka była zachwycona jej tłumaczeniem. Nie rozumiem tych kobiet! Księżniczka jest tu ledwo od tygodnia, a nauczyciele zachwycają się nią, jakby była jakąś boginią, czy coś. Jeszcze mogę zrozumieć panie, one mają pokrętne rozumowanie, ale z jakiej to niby racji, że mój nauczyciel od wychowania fizycznego interesuje się MOJĄ przyjaciółką, która w kosza nie umie grać, do siatkówki ma za delikatne dłonie, a w piłkę ręczną… cóż w tym jednym jest całkiem dobra. Do tego wszyscy chłopacy się za nią oglądają jakby była jakąś miss, a ona nic! „ Ktoś tu jest zazdrosny!” Nie jestem! Odczep się! „Jasne już milczę. Tylko pamiętaj, że masz dzisiaj z nią randkę” Głupie sumienie! Z mojej krainy wyobraźni wyciągnęła mnie blondynka szturchając mnie łokciem.
- Zapomniałeś pracy na plastykę.- Mruknęła wręczając mi jakąś kartkę papieru na której był… Narysowany dom? Wśród gór i drzew… To było… kolorowe.
- Mieliśmy narysować nasz dom snów…- Wyjaśniła cicho, żeby nauczycielka nas nie złapała. Tak racja reputacja wzorowej uczennicy się kłania.
- Wiesz ja bym wolał domek na plaży.- Syknąłem równie cicho udając oburzonego. Dała mi chyba z dziesięć podobnych prac każda wykonana inną metodą. Jakiś domek w lesie, willa na plaży, domek na tle gór… Ile tego by nie było jej rysunek przykuł moją uwagę najbardziej. Wyglądało to jak mieszkanie, małe w stylu… chyba angielskim, na tapczanie leżało coś koto podobne, a nad jakimiś trzema postaciami wisiał napis „ Tak gdzie my tam i dom”. Wiem, ze jedną z trzech osób była Jun.( Rozpoznałem ją po zielonych włosach.) Inną była pewnie Meg, a co do trzeciej… To chyba byłem ja. Kto inny ma złote oczy? Nie zdążyłem się jej zapytać, bo gdy zadzwonił dzwonek spakowała wszystkie swoje rysunki oprócz tego domku z górami i lasem, który schowałem od razu. Przypominał mi… Dom jaki miałem kiedy byłem małym dzieckiem. Następna była plastyka. Ósma lekcja i nareszcie wolne.
- Napisałeś to wypracowanie na Japoński?- Spytała kiedy szliśmy do następnej klasy. Była dziwna, jedyna dziewczyna z klasy, która bez problemów ze mną rozmawiała, kłóciła i chodziła za mną jak cień. Nikt nie ważył się do nas podejść cóż nie na próżno się mnie boją. Kilka bójek, wizyt w szpitalu, strach do końca życia murowany.
- Tak, na temat rewolucji francuskiej, a ty?- Spytałem już cóż z przyzwyczajenia. Wbrew moim przekonaniom, miło było mieć kogoś z kim można było porozmawiać.
- Ja wybrałam temat o ochronie niedźwiedzi brunatnych.- Uśmiechnęła się szeroko. Daj jej wolną rękę, a cały świat zarazi tą swoją miłością do puszystych zwierzaków, ale gdy zobaczy pająka to wrzeszczy „AA! Potwór! Len zabij go!” Po czym jest akcja „ Len! Jak mogłeś go zabić?!” I się obraża na mnie, za to, że nie chciało mi się brudzić rąk i tracić czasu na wyrzucenie jakiegoś okrucha przez okno.
- Oryginalne.- Spojrzałem na nią kątek oka, ten głupi zadowolony uśmiech się jej jedynie poszerzył.
- Prawda? Wiedziałeś, że niedźwiedzie są bardzo mądre i odczuwają wiele emocji podobnie jak ludzie?- Zaprzeczyłem ruchem głowy gryząc się w język by znów jej nie urazić. Nauczyła mnie dość sporo o walce z duchem jako drużyna i chyba będę wstanie pokonać Yoh w następnej walce, dzięki niej. Na plastyce pani zebrała nasze obie prace, ponieważ nasza pani od japońskiego jest chora i przez tydzień pani od plastyki będzie ją zastępować. Zadała nam kolejną pracę do namalowania i zadzwonił dzwonek wyrywając nas, a raczej mnie z tej udręki. Takahashi kochała nic nie robić na lekcjach.
    Kiedy wyszliśmy ze szkoły poszliśmy do kina. Ostatni raz poszedłem z nią do kina! Wrobiła mnie w jakiś romans i do tego płakała połowę filmu. W życiu nie widziałem gorszego badziewia, tego nawet filmem nazwać nie było można!
- Podobał ci się?- Spytała na koniec dmuchając nos. Weź tu nawrzeszcz na zapłakaną dziewczynę!
- Jasne. Jeszcze kiedyś będzie trzeba to powtórzyć.- Co ja wygaduje?! Nigdy nie będę chciał tego powtórzyć!
- Naprawdę? Len jesteś najlepszy! Za rok wychodzi druga część!- Skała obok mnie jakby patrzyła na świat przez różowe okulary.
- Zjemy coś?- Spytałem chcąc zmienić temat za wszelką cenę. Udało mi się!
- Tak! Później kupimy składniki na babeczki. Znalazłam w moich papierach przepis na babeczki z niespodzianką.- Nawijała jak najęta, cóż przynajmniej nie był to ten beznadziejny film o miłościach wampirów.
- Usiądź tutaj ja za chwilę przyjdę.- Z tym wszedłem do restauracji od czasu do czasu patrząc, czy aby ta księżniczka mi nie uciekła.
 *Megami*
    Siedziałam grzecznie przy stoliku na dworze. Restauracja o dziwo była w parku, więc było przyjemnie. Nie wiedziałam, że Tao będzie zadowolony z tego filmu, spodziewałem się, że w połowie wyjdzie i mnie ochrzani za to, że go w to wpakowałam lub wyjdzie razem ze mną i wtedy na mnie nawrzeszczy.
- Megami!- Odwróciłam się słysząc moje imię. Podbiegł do mnie… Yoh??
- Czy my się znamy?- Spytałam kiedy szatyn zatrzymał się przy barierce, przy której siedziałam.
- Och nie! Jestem Yoh! Spotkałem twoją przyjaciółkę Sarah. Mówiła, że mam cię koniecznie poznać.- Uśmiechał się szeroko. Był zachwycony w swoim małym świecie, szkoda tylko, że naraża w tym momencie moje życie!
- Przepraszam cię Yoh, ale… mam randkę! Tak właśnie, wiesz mój chłopak jest bardzo zazdrosny. Spotkamy się kiedy indziej dobrze?- Spytałam błagając, żeby Tao go nie zauważył.
- Dobra. Spotkamy się jeszcze!- Krzyknął i odbiegł.
- Randka?- Spytała się mnie sceptycznie Sakura w postaci różowej kulki z kitkiem lewitowała nad moim prawym ramieniem.
- Co miałam powiedzieć, żeby go spławić? Z resztą na szali było ustawione moje życie.- Powiedziałam oburzona. Gdyby mogła wzruszyłaby ramionami, ale zmrużyła na mnie oczy po czym zniknęła.
- Zamówiłem pizzę, bo pałeczkami to chyba cię jeszcze nie nauczyłem jeść.- Zaśmiałam się nerwowo pamiętaj jego próbę uczenia mnie jedzenia tymi dwoma patykami.
- Ktoś tu był?- Spytał chłodno dostrzegając ślady butów przy barierce.
- Jakiś dziwak.- Odpowiedziałam w sumie zgodnie z prawdą, Asakura jest dziwny i to do kwadratu.
- Mów dalej.- Ponaglił mnie chcąc wiedzieć każdy szczegół.
- Ach, heh trochę dziwna sytuacja, myślał, że mnie znał i w ogóle, ale powiedziałam, że przyjaciel zazdrośnik jest w środku i jak go zobaczy, to wyśle go do szpitala.- Śmiałam się nerwowo. Nienawidzę mu ściemniać, on jest… straszny kiedy patrzy na mnie i mówi, że kłamię i mam mu powiedzieć prawdę. Codziennie mam z nim takie sytuacje, ale dzisiaj to miałam ochotę uciekać.
- Mów prawdę.- Syknął, no weź mu powiedz prawdę, że jego wróg przyszedł do mnie zagadać, bo wysłała go moja przyjaciółka, a ja mądra palnęłam, że jestem na randce z chłopakiem, który jest chory na wściekliznę.
- No bo… Asakura tu był.- Mruknęłam unikając jego stalowego wzroku.
- Czego chciał?- Warknął, tracił nad sobą kontrolę nawet nie musiałam na niego spojrzeć, żeby to wiedzieć.
- Poznał moją przyjaciółkę, która kazała mu mnie spotkać.- Skąd mam wiedzieć czego ten idiota chciał? Nie jestem wróżbitką, czy czymś tam, co przyszłość przepowiada.
- Ale go odprawiłam mówiąc, że jestem z kimś umówiona!- Pisnęłam szybko zamykając mocno oczy.
- Meg idź umyj twarz.- Spojrzałam na mojego ducha i szybko poszłam do łazienki ochłonąć od całego strachu i stresu.
- Powiedziała, że jest na randce z chłopakiem panie ciekawski.- Powiedziała białowłosa polerując sobie paznokcie jakąś chustką, którą wyciągnęła z rękawa.
- Mówiłem mistrzu, ze to randka.- Uśmiechnął się wesoło Bason, ale jego pan nie kontaktował ze światem.
      Kiedy wróciłam przyszło zamówienie. Złotooki patrzył na mnie, jakbym była duchem czy czymś podobnym. Mój stróż z drugiej strony był dziwnie zadowolony.
- Coś mnie ominęło?- Spytałam marszcząc lekko brwi czując, że padło kilka niepotrzebnych słów miedzy tą dwójką.
- Nie!- Krzyknął zbyt nagle szaman. Spojrzałam na nie niego nie ufnie. Coś mu powiedziała, był nerwowy i unikał mojego wzroku. Na pewno padło o kilka słów za dużo.
- Skoro tak mówisz.- Przytaknęłam na odczepnego. Nic z niego i tak nie wyciągnę jest zbyt nerwowy. Po czym to poznałam? Otóż zaczął mi mówić o pogodzie. ==” Rozumiecie??? POGODZIE!! Osobiście chyba wolałam, kiedy był wściekły i chciał mnie zabić wzrokiem. Zjedliśmy niezdrowy obiad i ruszyliśmy do domu. Minęło z dziesięć dni od mojego pojawienia się w tym świecie. Jestem ciekawa, co ta wyrocznia wykombinowała w naszym wymiarze, żeby zatuszować naszą nie obecność.
- Panienko Megami? Dlaczego nic nie mówisz?- Bason zapytał mnie ledwo słyszalnie pewnie z obawy przed swoim mistrzem.
- Nie martw się. Wkrótce się przekonasz, że Lenowi na tobie zależy… Zapamiętaj moje słowa.- Spojrzałam na niego uważnie grożąc lekko palcem. Jego wyraz twarzy był bezcenny! Zaczęłam się śmiać, wtedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Czerwone krótkie włosy i ciemne mętne zielone oczy. Ubrana w jakieś skąpe ubranie z ogromnym dekoltem na prawie płaską klatkę piersiową. Była lekko opalona i miała chyba koło trzynastu lat.
- Uważaj jak chodzisz staruszko!- Krzyknęła plując mi jednocześnie w twarz. Otarłam jej ślinę z moich policzków rękawem i spojrzałam na nią ostro.
- Przepraszam?- Spytałam chłodno, Len stał jak wryty patrząc pomiędzy nami jakby bojąc się wkroczyć.( I czemu mi się dziwisz?!! Jesteś niebezpieczna! Dop. Lena)
- Przyjmuje twoje przeprosiny. Teraz zejdź mi z drogi laluniu.- Powiedziała arogancko dziewczyna niższa ode mnie o jakąś głowę.
- Kochanie, chyba nie wiesz z kim rozmawiasz.- Syknęłam kiedy wiatr się zerwał, a mnie otoczyła mroczna aura. Piszcząc zaczęła się cofać, aż potknęłam się o jakiś kamyk i upadła na swe nie okryte siedzenie.- Kim jesteś?- Wyjąkała, kiedy podeszłam do niej unosząc się w powietrzu.
- Twoim koszmarem.- Odpowiedziałam chłodno. Niestety moja nauczka się na tym skończyła, bo czerwonowłosa uciekła tak szybko, że za nią unosił się tylko kurz.
- I po zabawie.- Burknęłam kierując się do mieszkania Tao w raz z fioletowłosym,  który przez pewien okres czasu trzymał się za mną.
- Boisz się mnie?- Spytałam zdziwiona, to jego powinno się bać. Ja w ogóle nie jestem straszna.
- Nie! Niby czemu mam się bać jakieś kobiety?- Obruszył się i mnie wyprzedził nadymając policzki i ignorując chichoty duchów.
- Nie jestem jakąś tam kobietą!- Krzyczałam rozpoczynając kolejną kłótnię, która była dla nas już rutyną.
- Och stare małżeństwo się pojawiło.- Przywitał nas Lee ze swoim złośliwym uśmieszkiem.
- Zamknij się!- Krzyknęli się wściekli.
- Kto zaczął tym razem?- Spytała zrezygnowana Jun wychodząc nam na powitanie, a w dłoniach trzymała mokry talerz, który wycierała jakąś białą ścierką.

- To ON/ONA!!- Wrzasnęliśmy jednocześnie i warcząc ruszyliśmy do swoich pokoi trzaskając drzwiami. Tak rutyna, zaczyna się nam objawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz