- Mistrzu. To bardzo zły pomysł.- Mówił duch lewitując obok swego pana.
- Po raz pierwszy zgadzam się z tym hełmofonem. Megami zawracajcie i to natychmiast to się skończy bardzo źle... Czy wy mnie słuchacie?!- Krzyknęła ściszonym głosem Sakura machając mi ręką przed oczami.
- Wybacz, ale to jest niesamowite.- Powiedziałam dokładnie przyglądając się chińskiemu zamku. Ogromny budynek z czerwonymi ścianami, zielonym dachem. Większość elementów była koloru ciemno i zabrudzonego złota. Kamienny plac, był z obu stron otoczony przez około ośmio-metrowe kolumny. Co prawda nad rezydencją unosiła się aura podobna do tej jaka panowała w strasznym domu, ale mimo tego dom rodu Tao był godny podziwu.
- Owszem, jak zginiesz to zgnijesz w lochach normalnie pięknie.- Przytaknęła sarkastycznie białowłosa. Była zdenerwowana i zmartwiona. Nie ufnie patrzyła na Tao, który siedział za mną i obserwował teren niczym jastrząb. Jestem pełna podziwu, że widzi tak wyraźnie w takim mroku z takiej odległości. Jego wzrok chyba podrasowali gdy był dzieckiem, słuch, węch i resztę zmysłów również ma bardzo wyostrzone, a raczej bardziej niż przeciętny szaman nie wspominając już nawet o człowieku.
- Wuj przygotował dla nas ciepłe powitanie.- Powiedział złotooki szykując swoją halabardę.
- Nie atakuj. Chociaż w tym jednym mi zaufaj i dopóki nie dojdziemy do twojego wujka walcz jak najmniej... Jasne?- Spytałam udając obojętną. Ta bliskość była dla mnie zbyt duża i naprawdę chciałabym już zejść i oddalić się o jakieś kilkanaście metrów.
- Ty księżniczko zostajesz tutaj.- Powiedział i ściągnął mnie z konia.
- Zostajesz i się nie ruszasz, aż do mojego powrotu.- Rozkazał poważnym i mocnym głosem. Skinęłam głową na odczepnego i czekałam aż zniknie w posiadłości.
- Ty wiesz, że nie da rady ze swoim wujaszkiem prawda?- Spytała srebrnooka dość retorycznie i bez zbędnych słów wykonałam kontrolę ducha. Nie mogę pozwolić, by En skapnął się, że mam moc powietrza, w tedy na pewno zrobi się groźnie w końcu to nie kreskówka, że zaraz wstanę i nic mi nie będzie.
Szłam pomiędzy trupami, które po raz drugi znów były trupami. Okropność, zapach i widok rozszarpanych i rozdartych kończyn zapożyczonych z pewnie jakiegoś cmentarzyska przyprawiał mnie o mdłości. Zapukałam grzecznie, a ciemne złotawe wrota same się otworzyły. Weszłam przez drzwi sięgających prawie trzy metry jeżeli nie więcej na szerokość dobrych czterech metrów. W posiadłości panował mrok i tylko mój miecz otoczony foriyoku oświetlał mi drogę.
- Sakura przypomnij mi dlaczego tu jesteśmy?- Spytałam podskakując na każdy najmniejszy dźwięk.
- Tchórz.- Burknął duch, kiedy wchodziłyśmy na schody. Oczywiście przez drzwi od sali Tangen wypadł Len, a na przeciwko pojawił się jakiś stwór bez głowy. Miałam ochotę wrzeszczeć i uciekać, ale strach mnie sparaliżował. Już po chwili cyklop spojrzał na mnie i wtedy zauważyłam jego maciupką główkę, ale oczu znów nie miał.
- A kim jest nasz nowy gość?- Spytał nad wyraz rozbawiony. Szkoda, że mój humor się wybrał na wakacje, bo razem byśmy sobie po ironizowali.
- Co ja ci mówiłem?!- Wrzasnął fioletowłosy raptownie odzyskując siły.
- On nie ma oczu!- Pisnęłam jedyne co byłam wstanie z siebie wydusić. Obaj spojrzeli na mnie jakby mi dwie głowy wyrosły.
- Oczywiście, że mam! Skąd wzięłaś pomysł, że nie mam oczu?!- Spytał brunet odwracając się do mnie w... zaraz czy on nosi kilt? Przecież jesteśmy w Chinach na litość niebios!
- Nosisz spódniczkę.- Powiedziałam chłodno ignorując jego pytanie. Len zaczął kaszleć próbując ukryć śmiech i wychodziło mu to całkiem nieźle.
- To nie spódniczka! To spodnie od męskiego kimona!- Krzyczał oburzony.
- Jejku nie wypieraj się tak bo ci jeszcze uwierzę. Spódniczka to spódniczka nie ma się czego wstydzić, że wolisz te klimaty.- Powiedział z całkowitym spokojem no i proszę mój humor wrócił z wypoczęty z Hawai i teraz mogę zacząć walczyć.
- Co?! Oczy ty mówisz dzieciaku?!- Krzyczał wściekły, jeszcze trochę i wyprowadzę go z równowagi. Len siedział oparty o ścianę i śmiał się w najlepsze, łzy bólu spływały mu po policzkach. Był poobijany i pozbawiony prawie całego foriyoku. Nie dziwię się, że ma ciężki charakter z takim wujkiem za ojca sama nie wiem czy bym w ogóle dożyła piętnastki.
- No wiesz, facet w spódniczce bez żony i dzieci wychowujący bratanków, a nie wybacz torujący ich. .... tak to naprawdę oryginalne proszę pana.- Zakpiłam. Młodszy szaman przestał się śmiać, a spojrzał na mnie w strachu. Poprosił o coś swego ducha, a ten wyparował, zapewne moja obecność zmusiła go do podjęcia radykalnych środków, w których musiał zignorować swoją dumę i zacząć działać.
- Nie mieszaj się w moje sprawy smarkaczu!- Wrzasnął tracąc kontrole nad gniewem. Zaczął atakować na ślepo, a o to przez cały czas mi chodziło. Gniewny szaman to martwy szaman. Właśnie tego chciałam nauczyć Tao i chyba to zajmie mi lata, żeby wykorzenić jego nawyk do atakowania w złości.
Zwinnie unikałam i atakowałam mojego przeciwnika, ale nawet ja nie potrafiłam go zranić wystarczająco mocno, żeby wrócił do swej prawdziwej formy. Stanęłam na piętrze kilka centymetrów od schodów. Wtedy poczułam jak coś mnie ciągnie w dół był to blondyn o czerwonych oczach... od razu rozpoznałam te oczy to musiał być Zeref, ale w dlaczego nagle teraz się pokazał i o co chodzi z tym nowym wyglądem? Nie rozumiałam co tu robi, ani czemu mnie śledził, ale rozumiałam jedno, jego moc siła mogą przypominać moją, ale ma znacznie więcej doświadczenia niż ja. Ostatnie co pamiętam to schody, później mój świat stał się czarny.
*Len*
- Coś ty narobił?! Kim jesteś?!- Krzyczałem wściekły, ale blondyn o krwistych czerwonych tylko przyłożył palec do ust i zniknął.
- Idź spać dzieciaku.- Warknął mój wujek i poczułem silny buł w płucach. Wgniótł mnie w ścianę,a kiedy uderzyłem o podłogę straciłem przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz