poniedziałek, 1 września 2014

7. Walka eliminacyjna

   Po jakże wielkiej awanturze wyrządzonej przez Lena nastała następna. Otóż chłopak zaczął grzebać mi w ubraniach i to nie tylko w UBRANIACH. Dosłownie go wykopałam z pokoju i urządziłam protest. Dopóki nie przeprosi mnie za swoje bez szczelne zachowanie nie wyjdę, cokolwiek chciał mi pokazać, czy gdziekolwiek zaprowadzić lub co było tak ważnego żebym opuściła mój pokój. Koło szóstej się przełamał i wydukał przeprosiny. Dzięki Bogu, kiedy tylko usłyszałam to diabelne przepraszam, które jąkał chyba z pięć minut to wybiegłam prosto do łazienki. Podejrzewam, że dostał w nos ale cóż łazienka była ważniejsza. Kiedy z niej wyszłam zastałam szamana siedzącego przed zamkniętymi drzwiami z pulsująca żyłką na czole, drgającą lewą brwią i nosem zasłonięty prawą dłonią.
- Cholera.- Mruknęłam ignorując to uczucie, że powinnam uciekać, bo jest niebezpiecznie. Na przekór moim chęcią do życia usiadłam obok niego jedną ręką odsunęłam jego, a drugą przyłożyłam do nosa ledwo go przy tym dotykając. Zamknęłam oczy i po kilku sekundach je otworzyłam wychodząc z dziwnego transu.
- Co? To moja wina, że noc ci złamałam.- Mruknęłam widząc szok na jego twarzy.
- Ale… Ty mnie… a ja… a ty…. Jak??- Wyjąkał w końcu nie mogąc się wysłowić jak człowiek.
- Jak niby myślisz, że wytrzymuje te twoje treningi?- Spytałam patrząc na niego sceptycznie, ten tylko zamrugał zapewne nie wiedząc co ma odpowiedzieć.
- Mniejsza. To co jest takiego ważnego w tak zimny wieczór?- Spytałam wstając i podając mu jedną rękę. Nie pewnie skorzystał z tej pomocy, ale milczał. Trzymał mnie i prowadził gdzie? Na strasznie wzgórze byłam ciekawa tylko po co.
Zatrzymał się przy drzewie wiśni i spojrzał w niebo. Przyprowadził mnie tu żeby patrzeć w gwiazdy??? Milczał, więc pewnie nie chciał, żebym się odezwała. Zrezygnowana podniosłam wzrok ku gwiazdom. Rzeczywiście było na co popatrzeć. Widziałam drogę mleczną. Po raz pierwszy w życiu widziałam niebo rozgwieżdżone tak mocno.

- Niesamowite.- Powiedziałam cicho  spojrzałam za siebie. Jakiś dziwny domek, czy coś w tym rodzaju stał opuszczony i wyglądał na stały. Skupiłam się i przeniosłam nas na dach, bo pan nie mam uczuć cały czas trzymał mnie mocno za rękę z nie wiadomo jakiego powodu. Lubiłam go, nawet bardzo, ale nie wiem, co czułam. Nigdy nie byłam zakochana i nigdy nie czułam takiej potrzeby, ale teraz czułam się po prostu dziwnie.
- Raz do roku w Tokio jest całkowicie bezchmurna noc, w którą najlepiej widać gwiazdy.- Powiedział cały czas patrząc w niebo.
- To chyba dobrze. Niebo na które zwykle patrzę jest… puste i ciemne w porównaniu do tego.- Spojrzał na mnie podnosząc obie brwi w zdziwieniu.
- Patrz! Spadające gwiazdy!- Wskazałam na niebo, ale te niby gwiazdy nagle się rozdzieliły.
- Test na wejście do turnieju.- Powiedział napinając się nagle. Stary Len zaczął się ujawniać, dziwne nagle poczułam się… samotna.
- Nie zabije go…. Obiecałem ci.- Powiedział mierzwiąc mi grzywkę i ruszył tylko sobie znanym kierunku.
- Dasz radę!!- Krzyknęłam głośno.
- Pamiętaj!!! Jedność to nie wszystko!!! Masz jeszcze broń prócz ciała!!! – Wrzeszczałam, bo zapomniałam mu powiedzieć, że może jeszcze użyć kontroli ducha, a to byłoby za długie do tłumaczenia w tak krótkim czasie. Zdenerwowana poszłam w przeciwną stronę, prowadził mnie wiatr. Na polanie stał Simba i patrzył na mnie uważnie.
- Dotarłaś.- Przemówił swoim grubym głosem.
- Jakoś tak wyszło.- Uśmiechnęłam się wesoło.
- Twoim zadaniem jest dotknąć mnie raz. Jeśli tak przechodzisz do turnieju.- Tłumaczył spokojnie.
- Łatwizna.- Uśmiechnęła się zadziornie białowłosa.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca.- Szepnęłam wiedząc, ze wcale tak łatwo nie będzie.
- Masz rację, szamanko. Macie na to Minutę.- Powiedział uśmiechając się lekko na koniec. Spojrzałam na niego jak na wariata. On jest członkiem RADY, nie bez powodu! Niby jak ja mam… Chwila moment, ja też mam asa w rękawie.
- Gotowa.- Powiedziałam uśmiechając się tajemniczo.
- Zaczynamy!- Krzyknął, nie ruszył się jego duchy go otoczyły, ale się nie ruszył. Wyciągnęłam szpadę i wsadziłam do niej Sakure.
- Halny wiatr!- Krzyknęłam. Nazwa sama mi napłynęła na język.
- Arktyczne cięcie!- Brunet cudem tego uniknął. Mój atak był zbyt szybki, a on zbyt skołowany, że za pierwszym razem wykonałam kontrolę ducha. Zatrzymałam atakowanie i uśmiechnęła się wesoło.
- Czy to wystarczy?- Spytałam widząc jak dotyka ramienia, gdzie go drasnął mój atak.
- O to twój dzwonek wyroczni.- Powiedział podając mi jasnofioletowe ustrojstwo. Był dość lekki i całkiem wygodny.
- Dziękuje Simba! Miłego wieczoru!- Krzyknęłam biegnąc tam gdzie walczył Tao. Nastolatek stał nad nim z ostrzem przyłożonym do gardła.
- Powiedziałem daj mi dzwonek wyroczni. Dotknąłem cię tak jak było w umowie! Zrobiłem to przed czasem, więc dawaj to co mi się należy!- Wrzeszczał wściekły. Ledwo nad sobą panował, a mężczyzna o dziwo nie miał ran, ale pół rękawa od stroju to mu jednak brakowało.
- Jesteś zbyt agresywny.- Powiedział szorstko szatyn.
- Chrom!! Nie osądzaj go po pozorach… Wiem kto również bierze udział w turnieju, a Len w porównaniu do niego jest łagodny jak baranek.- Dodałam wychodząc z ciemnego lasu. Len z grymasem niechętnie odsunął się od mężczyzny ten wstał zszokowany widząc mnie i słysząc to czego nikt prócz rady nie wie nie był wstanie nic powiedzieć.
- Wiem znacznie więcej niż ci się wydaje, jednak jeśli chcesz żebym siedziała cicho masz obiecać, że nie dołączysz z bratem do tego potwora, a przy okazji daj ten dzwonek wyroczni… Złoty.- Dodałam widząc przebłysk czarnego narzędzia. Skrzywił się, ale rzucił mi złoty. Chciał odlecieć, ale nie mógł. Zablokowałam go.
- Powiedziałam obiecaj.- Podałam złotookiemu urządzenie i spojrzałam na brązowookiego. Nie wyglądał na szczęśliwego.
- To szantaż!- Krzyknął zły i oburzony.
- Jesteś z nim, czy przeciwko??!!!- Wrzasnęłam posyłając w jego kierunku silną falę powietrza. Gdyby nie bariera rozerwało by go na strzępy.
- Przeciwko!- Pisnął przerażony, ochłonęłam nieznacznie.
- To z czym masz problem?- Syknęłam podchodząc bliżej, bariera zniknęła, on się trząsł. Upadł na ziemię utrzymując we mnie wzrok.
- Z niczym.- Ledwo go usłyszałam, ale zignorowałam to. Kucnęłam obok niego, położyłam dłoń na jego ramieniu dla utrzymania równowagi i lepszego efektu zastraszenia.
- Nie wiesz, co on musiał przejść. Nic o nim nie wiesz. On nie jest potworem, ale… Ja nim jestem. – Powiedziałam lodowato i tak cicho, że tylko brunet mógł mnie usłyszeć.
- Do widzenia.- Powiedziałam głośniej wstając i odchodząc zostawiając członka rady w głębokim szoku. Tao obserwował mnie nie ufnie.
- Co mu powiedziałaś?- Spytał obojętnym głosem. Ten chłopak naprawdę jest niemożliwy.
- Oczyściłam twoje imię… Przynajmniej tak myślę, nigdy nie wiadomo, co on zrobi z tą informacją.- Podniosłam wzrok do granatowego nieba na którym gwiazdy świeciły i zdawały się mrugać.
- Megami. Zrobiłaś coś głupiego?- Spytał skupiając wzrok na mojej ręce. Nie wiem czemu, ale zawsze tak robi, kiedy się mnie pyta o coś ważnego, ale zdaje się zbyt speszony żeby patrzeć mi w oczy. Zniosłam wzrok z gwiazd i spojrzałam na niego.
- Zaatakowałam twojego egzaminatora. Mogłam zrobić coś jeszcze głupszego?- Spytałam rozbawiona celowo unikając odpowiedzi, ale jednocześnie udając, że odpowiadam. Fioletowłosy wypuścił głośno powietrze i pokręcił głową uśmiechając się. Był to najmniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam, ale wciąż uśmiech.
- Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego… W mojej opinii.- Dodał patrząc mi w oczy z tym złośliwym błyskiem.
- Zawsze myślisz, że robię coś głupiego.- Powiedziałam lekko oburzona.
- Wiesz, o co mi chodzi.- Powiedział patrząc na mnie poważnie, czyli jednak nie próbował żartować.
- Wiem… Obiecuje, nie zrobię nic głupiego.- Powiedziałam jak dziecko zmuszone do przeprosin.
- Chodź księżniczko. Jun dzisiaj wyjeżdża.- Spojrzałam na niego jak na wariata.
- Co ty mówisz?? Przecież już wyjechała!- Krzyknęłam spanikowana. Jeśli się dowie, że jadłam czekoladę, to mnie zabije!
- Akurat. Przewoziła swoje bagaże na lotnisko i cały dzień stała nad nimi mówiąc kto i jak ma wziąć jej torby. Traktowała je jak dzieci…. Tak mam namyśli bagaż- Powiedział podrażniony zachowaniem siostry… Więc po to wychodził. Nic dziwnego, że wrócił wkurzony.
- Hehe, może pójdziemy… Na straszne wzgórze?- Spytałam patrząc uparcie przed siebie.
- Po, co?- Spytał utrzymując między nami metr dystansu i tak dobrze, zwykle albo jest kilometr przede mną lub kilometr za mną, są również dni w których praktycznie mnie niesie.
- Tak sobie.- Odpowiedziałam nie wiedząc co innego powinnam powiedzieć.
- Phi. Jak chcesz to idź.- Prychnął zakrywając usta ręką próbując stłumić ziewnięcie i przyśpieszył trochę. Odwróciłam się w stronę parku, spojrzałam na Tao i ruszyłam w miejsce, gdzie chciałam poczuć się przez chwilę jak w miejscu, z którego mogę swobodnie wrócić do domu.
- Nie jest ci zimno?- Spytała Sakura patrząc na mnie z politowaniem, kiedy po raz dziesiąty kichnęłam i wydmuchałam nos podejrzę szósty raz z rządu.
- Jeszcze chwilę.- Powiedziałam oparta o mały budynek. Miałam skulone nogi i czarne leginsy, które wcale nie zachowywały ciepła, a obcisła i elastyczna czerwona tunika z długim rękawem również nie należała do najcieplejszych.
- Hej księżniczko. Chcesz tu zamieszkać?- Zadrwił złotooki. Nie spojrzałam na niego, nie chodziło, że jego obecność mnie dołuje. Była pocieszająca, w końcu był jedynym przyjacielem jakiego miałam, ale w tym momencie zburzył tą nadzieje na powrót do domu. Miałam złe przeczucia, co do tej wyroczni, do tego ten cały Zeref. Chciałam przez chwilę być w domu, chociaż minutę.
- Meg? Megami dlaczego płaczesz?- Spytał lekko spanikowany. Klęczał na jednym kolanie przede mną nie wiedząc, co ma zrobić.
- Jestem tu obca. Nie powinno mnie tu być.- Mówiłam cicho. Miałam zamknięte oczy, ale nie mogłam sobie przypomnieć postaci mojej rodziny. Mogłam ich opisać bardzo dokładnie, ale nie mogłam zobaczyć.
- Nie mów tak! Słyszysz?!- Krzyknął trzęsąc mnie za ramiona. Otworzyłam oczy patrząc na niego… właściwie to nie wiedziałam czy w ogóle patrzę bezpośrednio na niego, chciałam do domu, a on nie będzie wstanie zastąpić mi mojej dziwacznej rodzinki. Nie obwiniam go za to, raczej się cieszę, że próbuje.
- Meg… Masz mnie, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- Spojrzałam na niego zdziwiona, ja to wiem, ale to niesamowite, że sam to powiedział. Nagle przypomniał mi się jakiś fragment, jaki czytałam kiedyś dotyczący jakiejś pary.
- Len, czy za cztery miesiące… Nie wiem załóżmy, że będziemy w tym czasie razem jako para, czy… Jeżeli dowiesz się, że będziesz miał narzeczoną i będziesz miał do wyboru mnie lub rodzinę to zostawisz mnie mówiąc, że nie jesteś mnie pewien??- Spytałam patrząc na jego zszokowaną twarz. Był zaskoczony, skołowany i chyba nie rozumiał o co mi chodzi. Nastała cisza, długa i ciężka. Wiedziałam, że myśli, ale wydawało mi się, to na pokaz. Jestem głupia. Oczywiście, że wybierze swoją rodzinę i mnie zostawi.
- Nie ważne. Głupio gadam, zapomnij o tym.- Wstałam i ruszyłam do jego apartamentu. Moja rodzina nie była najlepsza, kłóciliśmy się, nie jeden raz miałam ochotę wykrzyczeć, rodzicom w twarz, że ich nienawidzę, za kilak dni śmiałam się i mówiłam, że ich kocham. Jestem pewna, że oni mnie też mieli dość i na pewno chcieli żebym zniknęła. Moje rodzeństwo również nie było idealne, kłótnie, bicie, wrzaski, obrażanie się to wszystko było normalne. Nad opiekuńcza babcia, zwariowany dziadek, gadatliwa ciotka, każdy z nas miał wady, ale jeśli ktoś potrzebował pomocy bez wahania reszta rodziny mu pomagała. Kiedy jedna z moich koleżanek najeżdżała na moją siostrę stawałam w jej obronie. Moja rodzina, pełna wad i skłócona od początku istnienia, jednka stanęła by za mną murem jeśli byłoby trzeba. Jun próbowała zastąpić to ciepło jakie straciłam, a dawali mi ONI, ale Len? Był przyjacielem, przywiązał się i w ogóle, ale przyjdzie dzień w którym wybierze ” Tao lub ja”. Na pewno wybierze rodzinę to naturalne, ale co ze mną? Czy Jun też mnie zostawi samą, bez opieki starszej siostry?
     Wypuściłam głośno powietrze uznając, że nie warto rozmyślać teraz nad przyszłością. Jestem potworem, wzięłam ciężar z ramion Lena na siebie i tak nie zostanę tu długo. Jeśli nie śmierć to powrót do domu nie mam co się przywiązywać. Sakura w postaci jasnej różowej kulki leciała za mną milcząc.
- Jutro nastanie nowy dzień.- Powiedziała przerywając nasze milczenie. Spojrzałam na nią ze sztuczna wesołością, lecz ta mnie przejrzała.
- Nie jestem głupia Megami. Wiem kiedy się uśmiechasz, kiedy kłamiesz i kiedy udajesz żeby nikogo nie martwić.- Widziałam jej słaby uśmiech i tak wiele emocji w tych małych oczkach. W takich chwilach zapominałam o rozsądku i wbrew sobie zaczęłam ufać tej kobiecie. Nie była taka zła, ale najlepsza również nie była.
- Od teraz musimy walczyć. Jeśli nie dla niego to dla przyjaciół. Jeśli chcesz je spotkać musimy dojść do turnieju.- Powiedziała pewna siebie jak zwykle z resztą. Szczerze to nie pamiętam ani jednej sytuacji w której Ming nie byłaby pewna siebie.
- Dla niego??- Spytałam zdziwiona.
- No wiesz… Lena.- Powiedziała cicho. Poczułam dziwną złość, niby dla czego mam dla niego walczyć? Mam się niby w nim zakochać i jak reszta skończyć ze złamanym sercem? Chyba wolę nie.
 - Megi? Czy ty rozumiesz, że on nie jest taki jakim go widzisz?- Białowłosa pojawiła się przede mną jakby próbując do czegoś przekonać.
- Len to Len… Chociaż teraz jest milszy i nie ma ochoty mnie zabić jak tylko mnie zobaczy, więc chyba nie będę wredna mówiąc, że podoba mi się w nim ta zmiana?- Spytałam dość retorycznie, dostrzegłam na jej twarzy ten chytry uśmieszek. Ta istota coś knuła.
- A coś jeszcze? Przystojny może?- Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Co to ma do zmiany charakteru?- Skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej idąc spokojnie dalej.
- A wiesz... miłość nie wybiera.- Uśmiechnęła się złośliwie.
- Sakura wystarczy!- Warknęłam ostro. Spojrzała na mnie zmieszana i przestraszona moim wybuchem.
- Przepraszam. Po prostu nie mówmy już o tym.- Poszłam dalej zostawiając ją z tyłu.
-Czemu dusisz w zarodku to co czujesz?- Spytała, zatrzymałam się. Znów cisza, którą musiałam przerwać chwilą prawdy.

- Przez strach.- Odpowiedziałam i ruszyłam dalej nie zdając sobie sprawy, że Tao wszystko słyszał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz