środa, 3 września 2014

8. Podwójna wygrana

  Weszłam do apartamentu i od razu poszłam do swojego pokoju. Dziś miałam za dużo wrażeń, w tej chwili chciałam żeby wreszcie nastało jutro. Przykryłam się kocem i wkopałam w masę poduszek. Słyszałam kroki przy drzwiach, ale nic więcej. Nie wiedziałam kiedy zasnęłam wyczerpana dzisiejsza nocą. Następnego dnia wstałam późno poszłam się wykąpać całkowicie zapominając o Jun. Wychodząc z łazienki wróciłam się do pokoju, aby się ubrać w świeże rzeczy. Czarna tunika, białe spodnie dość dobrze ze sobą współgrały, ale chciałam dodać do tego pasek, wtedy zauważyłam, że na biurku leży niebieskie pudełko ozdobione różową wstążką. Do niej przyczepiona była karteczka na której zostało napisane:
„ Dla Megi od Jun
     Naszykowałam ci małą niespodziankę jestem pewna, że będziesz wyglądała w tym uroczo och i gratulacje. Trzymam za was kciuki!”
 Otworzyłam mój prezent. Był w nim biały podkoszulek na grubych ramiączkach z kołnierzem pod  brodę z wyhaftowanym na plecach złoto-srebrnym smokiem i czarne krótkie spodenki do mniej niż połowy uda. Była tam również biała frotka i gruba srebrna jak księżyc opaska do włosów. Zaczęłam szperać w szafie i znalazłam do mojego stroju czarne wygodne tenisówki za kostkę z białymi sznurowadłami. Nagle po pokoju rozległ się wysoki dźwięk, prawie wyskoczyłam ze skóry kiedy usłyszałam ten jazgot. Mój wzrok powędrował na stolik nocny, gdzie znajdował się mój dzwonek wyroczni.
Walka  21:40
Miejsce:           Wieża Tower
Przeciwnik:                                Liliana
  Skądś kojarzę to imię, ale u diabła nie wiem skąd! Zignorowałam to przeczucie i poszłam do kuchni zjeść coś. Len siedział przy stole i bawił się pustą butelką.
- Cześć. Pewnie już jadłeś co?- Spytałam wyciągając z lodówki jajka, szynkę, szczypiorek i masło. Spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym zaprzeczył ruchem głowy.
- To zjemy jajecznicę.- Oświadczyłam krojąc osiem plastrów szynki i wrzucając je na patelnie, gdzie masło było już roztopione.
- Meg?- Spytał niepewnie kiedy skończyłam myć szczypior i zaczęłam go również drobno kroić.
- Mów, ja cię słucham.- Powiedziałam nie rozumiejąc czemu nie kontynuuje swej wypowiedzi.
- Czego się tak boisz?- Spytał. Zamarłam na chwilę, ale szybko się otrząsnęłam i wrzucając szczypior na patelnię spojrzałam na niego z niewinnym uśmiechem.
- O czym ty mówisz?- Spytałam grając głupią.
- Nie ze mną te numery. Od wczoraj bujasz w obłokach i nic mi nie mówisz.- Warknął zirytowany.
- A co mam ci mówić?- Spytałam sucho wracając do robienia jajecznicy.
- Wszystko! Co cię martwi, smuci, rozwesela. Wszystko Megami.- Podszedł do mnie i położył mi dłoń na lewym ramieniu.
- A rozjaśniając twój humor, to nie mam żadnej narzeczonej.- Powiedział siadając na blat i przyglądając się z bezpiecznej odległości jak smażę.
-  Dlaczego ma mi to rozjaśnić humor?- Spytałam patrząc na niego kątem oka. Jestem pewna, że miał w rodzinie lisa i demona!
- Po pierwsze. Nie będziesz miała rywalki w miłości.- Powiedział pokazując palec wskazujący. Prychnęłam, ale to zignorował i ciągnął dalej.
- Po drugie. Nie będę musiał wybierać między tobą, a rodziną.- Dołożył drugi palec, a jego spojrzenie znacznie złagodniało.
- I oczywiście po trzecie. Od dzisiaj oficjalnie jesteś na mnie skazana.- Oświadczył uśmiechając się demonicznie.
- Niby skąd takie przypuszczenie?- Spytałam sucho nakładając śniadanie na talerze. Złotooki zabrał mi patelnie z rąk i włożył pustą do zlewu z przebiegłym wyrazem twarzy.
- Wiesz skoro żyjemy razem to jest to dość oczywiste, że jesteśmy razem co z tym idzie, że jesteś na mnie skazana. Rany Meg, a myślałem, że jesteś bystra.- Mruknął jakby był tym stwierdzeniem urażony i z nową butelka mleka zasiadł do stołu.
- Nie przypominam sobie żebym była z tobą na randce.- Powiedziałam chłodno próbując ukryć lekko zaróżowione policzki. Nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji. Szczerze, to nie wiem nawet kto by był.
- A wczoraj?? Ty myślisz, że idę patrzeć w gwiazdy codziennie?- Spytał oburzony, zakrztusiłam się jedzeniem słysząc jego oświadczenie.
- Wczoraj?? Ty sobie chyba ze mnie kpisz.- Jeżeli wczoraj to była randka to oficjalnie moja pierwsza najgorsza randka jaką miałam w swoim krótkim życiu.
- A ty niby co byś chciała?- Spytał zirytowany.
- Och nie wiem. Romantyczna kolacja przy świecach, piknik pod gwiazdami, spacer w parku przy świetle księżyca, albo kino.- Wymieniałam wszystko to, co było romantyczne.
- To nudne i męczące.- Oznajmił sucho.
- Len cokolwiek byleby podczas niej nie było żadnej walki. Wczoraj było tragicznie. Najpierw patrzenie w niebo super, ale walka i nasza rozmowa. Trzy czwarte tego wypadu było masakrą.- Oznajmiłam z pustym wyrazem twarzy.
- Tak mi dziękujesz, za utrzymywanie cię?- Warknął wściekły, że nadepnęłam na jego dumę.
- Przepraszam. Nie wiedziałam że jestem dla ciebie tylko zabawką.- Włożyłam talerz do zlewu i pobiegłam do swojego pokoju zamykając się szczelnie i barykadując drzwi. Nie minęło piętnaście minut mojego użalania się nad sobą, a usłyszałam pukanie do drzwi.
- Meg. Proszę otwórz.- Mówił trudnym głosem jakby był zmuszony używać tak spokojnego tonu.
- Nie! Zostaw mnie w spokoju!
- Megami!! Przestań się obrażać i wpuść mnie wreszcie!
- Nie mam ochoty!- Słyszałam jak otwiera drzwi, ale kredens barykadował mu przejście.
- Megi. Przestań zachowywać się jak dziecko i porozmawiajmy jak dorośli!
- Nie mamy o czym rozmawiać!
- Owszem mamy. Teraz proszę przesuń ten kredens, abym mógł wejść.- Poprosił spokojnie, ale czułam, że jest na granicy wytrzymałości.
- Zostaw mnie!- Powtórzyłam chowając twarz w poduszkach. Słyszałam jak liczy do dziesięciu i bierze parę głębokich wdechów po czym odchodzi. Spojrzałam na kredens, który wciąż barykadował  drzwi po czym wróciłam do użalania się nad sobą i swoim nastrojem.
   Kilka godzi później obudziły mnie czyjeś głosy. Jeden był głęboki i należał do mężczyzny, a drugi należał do kobiety  był dojrzały i lekko podniesiony.
- Idźcie stąd za nim się obudzi! Już  tak mam po dziurki w nosie jej zmiennych nastrojów.- Krzyczała szeptem kobieta.
- Przesadzasz! Powinnaś być oddana swojej pani i ją wspierać!- Oburzał się mężczyzna, mimo że głosy wydawały mi si stłumione były bardzo znajome.
- Może oboje zniknięcie? Wasze kłótnie mogą ją tylko obudzić.- Syknęła trzecia postać. Powoli otworzyłam oczy, ale czułam tylko, jak ktoś okrężnymi ruchami pociera mi dolną część pleców. Moja mama zawsze mi tak robiła, kiedy byłam w dole lub kiedy bolał mnie brzuch, ale nie robiła tego teraz. Ta ręka była inna, nie była surowa jak mojego ojca, ani delikatna jak mojej matki. Miałam uczucie, jakby ta osoba bała się mnie dotknąć, a jednocześnie chciała pomóc.
- Obudziła się i tak.- Syknął mój duch pojawiając się tuż przed moja twarzą. Gdybym nie czuła się tak dobrze, to pewnie zrobiłabym jej krzywdę o ile duchowi można zrobić krzywdę.
- Panienkę boli brzuch, mogłabyś okazać Panience więcej współczucia.- Syknął Bason korzystając z okazji, że może sobie pogadać i ponarzekać.
- To dlatego jesteś taka przygnębiona?- Spytała Sakura robiąc minę myśliciela.
- Nie. Saki, gdyby bolał mnie brzuch nie ruszyłabym się z tego miejsca choćby się nawet waliło i paliło.- Powiedziałam poważnie.
- To wtedy czemu jesteś taka nastrojowo skoro to nie ten czas?- Spytała i gdyby żyła to bym ją poćwiartowała.
- A czemu ty jesteś taka wścibska?- Spytałam krzywiąc się, że Tao zaprzestał masażu.
- Taki mój urok królewno, z resztą budź się ubieraj i jedz. Musisz nabrać sił bo takie z ciebie chuchro, że byle wiaterek cię zwieje z ulicy.- Powiedziała znikając.
- Słyszałeś ją Bason?! Jak ona może tak mówić?!- Krzyczałam podrywając się do siadu całkowicie zapominając o kłótni ze złotookim i o fakcie, że on wciąż tu jest.
- Nie wiem panienko. Panienka jest doskonałym przykładem zdrowej, pięknej i mądrej kobiety. Prawda mistrzu?- Spytał i się ulotnił pozostawiając swego mistrza na pastwę mojego gniewu lub zakłopotania.
- Co? Aaa, tak myślę.- Odpowiedział celowo próbując ukryć twarz.
- Tak myślisz?- Spytałam chłodno przypominając sobie nasza kłótnię.
- Eee, nie znaczy tak! Znaczy to prawda co powiedział!- Wykrzyczał spanikowany. Coś mi mówi, że rozmawiał z Jun.
- Mniejsza. Co na obiad?- Spytałam wychodząc z pokoju. Dziwne, myślałam, że zabarykadowałam drzwi, cóż musiało mi się wydawać. Tao szedł za mną opowiadając, a raczej tłumacząc co będziemy jedli. Dobrze, ze była trzecia po południu, bo do szóstej jadłam ten zakichany obiad tymi nieudolnymi patykami.  Po obiedzie poszłam się przebrać, czyli kolejna godzina z głowy, a później jechaliśmy na miejsce bitwy. Oczywiście musieliśmy trafić na korek, a w między czasie dowiedziałam się, że szaman będzie mi towarzyszył przy każdą walce jeśli tylko będzie miał wolne. Dzisiaj akurat miał również walkę, ale ze mną jednak najpierw walka z tą całą Lilianą.
 Było za dwadzieścia i jej nie było. Simba chciał ogłosić, że zwyciężyłam walkowerem, ale powiedziałam, że zaczekam.
 Było piętnaście po dwudziestej drugiej i moja przeciwniczka raczyła się zjawić.
- Z powodu spóźnienia Megami Takahashi powinna zostać zwycięzcą, ale z powodu prośby walka się odbędzie jednak Rada uznała, że jeżeli Megami zwycięży tą walkę automatycznie przechodzi do turnieju, jednak walki z nią nadal będę się odbywały. Dobrze Liliana… Liliana kontra Megi! Walka start!!- Wrzasnął Simba, a na wierzy Tower wyświetlił się wielki czasomierz odmierzający dziesięć minut. Naprzeciwko mnie stała szatynka w rozpuszczonych włosach sięgających jej do pasa o zielonych oczach w mundurku szkolnym. Obok niej stał potężny biało-szary wilk z dwoma ogonami, który szczerzył kły, a jego zielone ślepia zdawały się świecić. Nie wykonałyśmy nawet kontroli ducha, kiedy zaczęłyśmy walczyć swoimi żywiołami powietrze kontra ogień. Była silna, szybka i zwinna jakby nie była człowiekiem! Nasze duchy unosiły się w tak zwanych naszych bazach, gdzie żadna nie mogła zaatakować z godnie z naszą wymyśloną zasadą. Moje ataki nosiły nazwy wiatrów, zaś jej brzmiały jak np.:” Ryk smoka, pióro feniksa, wrota Tartaru, piekielny ogień…”Moje jak już wspominałam nosiły nazwy wiatrów jak np.:” Halny wiatr, arktyczny wiatr, tornado, bryza itp.”
    Byłyśmy na wyczerpaniu moje umiejętności i jej talenty nawzajem się eliminowały, kiedy postanowiłam wykorzystać atak, który powinien ją mieść.
- Sakura do miecza!- Krzyknęłam Wyskakując wysoko w powietrze.
- Ally do bransoletki!- Również wykonała kontrolę ducha, ale stała w miejscu patrząc na mnie i czekając. Właśnie tu popełniła swój błąd.
- Cztery kierunki cztery wiatry. Zbierzcie się w jednym miejscu. Tajemnica, zniszczenie, zaginięcie. Trójkąt Bermudzki!- Krzyknęłam rysując w powietrzy trójkąt i wskazując mieczem na szatynkę. Ogromna trąba powietrzna zdmuchnęła ją z pola walki. Kiedy opadłam na ziemię czas dobiegł końca.
- Wygrywa Megami Takahashi!- Krzyknął Simba i pokazując kciuk w górę odleciał na swoich duchach.
- Teraz zacznie się walka pomiędzy Lenem Tao, a Megami Takahashi!!- Wrzasnął Chrom, spojrzałam na niego z politowaniem.
- Ty sobie chyba ze kpisz.- Warknęłam wstając z ziemi, niestety byłam zbyt zmęczona żeby mu skopać ten zarozumiały tyłek. Zachwiałam się i cudem złapał mnie złotooki.
- Cóż Tao Len wygrywa walkowerem. Na razie.- I również zniknął. Czy oni myślą, że to zabawne?!
- Meg? Wszystko gra?- Spytał patrząc na mnie nie pewnie.
- Pewnie ja już jestem w turnieju, ty tylko musisz wygrać jeszcze jeden raz i również będziesz.- Powiedziałam znów próbując wstać, ale nie skończyło się to dla mnie za kolorowo. Zemdlałam i Tao musiał mnie zanieść do apartamentu, choć z tego wszystkiego było tyle dobrego, że za równo obaj dzisiaj wygraliśmy. Jestem tylko ciekawa, co będzie dalej. 
 Liliana
 Ally



2 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały, które pojawiły się do tej pory i muszę powiedzieć, że jest świetnie. Miło, przyjemnie się czyta i w ogóle. Fajna fabuła i klimat. Oby tak dalej... opowiadanie jest niesamowite.
    I muszę ci podziękować, za to że zgodziłaś się ze mną pisać. Jesteś świetną pisarką... oby tak dalej i trzymaj poziom.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za komplement, które z resztą jest wzajemny ;-) a pisanie z tobą to przyjemność. Podziwiam również twoje blogi i muszę przyznać, że są całkiem nie złe.
      Mam nadzieje, że nasza współpraca będzie równie owocna, co najowocniejszy rok w tym wieku ;-)

      Usuń